niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 13

####Sakura####
Można powiedzieć, że prawie wbiegliśmy do naszej sali muzycznej, która jak postanowiliśmy w szybkim marszu będzie nszym drugim domem do zakończenia eliminacji. No tak nie powiedziałam też na czym dokładnie polega ten cały dzień talentów. Chociaż prawidłowo to powinno brzmieć tydzień. Otóż w tym czasie każdego dnia odbywają się eliminacje, które spośród wszystkich startujących uczniów ma wyłonić finalistów, którzy eliminują do konkursu krajowego, a później między krajowego i na sam koniec do między kontynentalnego. Oczywiście trzeba mieć niesłychany talent, co jestem pewna, że posiadamy. Wystarczy tylko go dobrze wyćwiczyć, na co oczywiście potrzeba niezwykle dużo czasu, a nie niecałych 2 miesięcy. Dlatego zaczynając od dzisiaj spędzimy tu każdą przerwę, a po lekcjach większość czasu. Gdy tylko bardziej przyglądałam się chłopakom wydawali się bardziej zdeterminowani. Nawet sam Kakashi-sensei wydawał się być pełen entuzjazmu. Kiedy tylko zapoznaliśmy się z całym sprzętem usiedliśmy spokojnie na ławkach znajdujących się na samym rogu sali.
 - Dobrze więc. Może zacznijmy od tego, żeby każdy powiedział, czy umie śpiewać i na jakim instrumencie gra. - Zaczął spokojnie siwowłosy nie podnosząc wzroku znad jakiejś książki.
 - Okey, żeby było jasne umiem grać na perkusji, a jeśli chodzi o śpiew mogę śpiewać tylko w razie jakiejś konieczności. - Oznajmił od razu blondyn dając nam znak wzrokiem, że wolałby raczejżadko śpiewać.
 - Dobra moja kolej. - Westchnął brunet. - Gitara i potrafię śpiewać, ale sądzę, że śpiewać powinna Sakura. - Odparł spoglądając na mnie z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.
 - Potrafię tylko śpiewać i grać na basie. - Zarumieniłam się lekko.
 - Wydawało mi się, że widziałem jak kiedyś pogrywałaś na gitarze. - Spojrzał nieco zdziwiony czarnooki. 
 - Potrafię jedynie zagrać dwa, czy trzy utwory, które pamiętam jeszcze z dzieciństwa. - Spojrzałam przepraszająco na członków zespołu.
 - No nic tyle mi wystarczy, aby powiedzieć wam, że brakuje nam tylko człowieka, który mógłby grać na klawiszach. - No tak zupełnie o tym zapomnieliśmy! Zastanawiałam się przez chwilę, aż nagle przypomniało mi się, że widziałam kiedy Saia w mojej starej szkle muzycznej grającego zawodowo na klawiszach. Nagle zerwałam się szybko i wybiegłam szybko z sali, rzucając tylko ,,zaraz wracam". Mam tylko ogromną nadzieję, że jeszcze pamięta jak się gra. Biegłam tak w kierunku biura dyrektorki, gdzie jako jej ,,asystent" powinien się właśnie znajdować. Nie pukając otwarłam szybko drzwi i podbiegłam w stronę lekko zaskoczonego bruneta stojącego obok blondynki, która nic sobie z tego nie robiła. 
 - Sai! Na miłość boską, powiedz proszę, że potrafisz grać na klawiszach! - Wykrzyknęłam dysząc i trzymając chłopaka za ręce z błagalnym wzrokiem. 
 - P-potrafię. - Odparł zaskoczony. 
 - A chciałbyś być w naszej drużynie? - Nic nie odpowiadając kiwnął tylko głową, a ja zaś zaraz po tym spojrzałam wyczekująco na blondynkę.
 - Jesteś zupełnie jak twoja matka. - Zaśmiała się lekko na samo wspomnienie swojej zmarłej siostry. A właśnie zapomniałam wam powiedzieć, że Tsunede-sensei jest również moją ciocią. - Idźcie już sobie. - Uśmiechnęła się do nas,  a ja szybko odwzajemniłam jej uśmiech i pociągnęłam chłopaka w stronę sali drużyny, gdzie pewnie z niecierpliwością czekają chłopaki i tak jak sądziłam, gdy tylko przekroczyłam próg sali zostałam zaatakowana rozgniewanym tonem chłopców.
 - Gdzieś ty do cholery się włóczyła?! - Aż zabawnie jest patrzeć jak zgrani są dzisiaj.
 - Gomen, gomen. Ale uwierzcie miałam ogromny powód. A teraz pozwólcie, że przedstawię wam nowego członka temu 7. - Powiedziałam wskazując na bruneta, który jak widać wciąż był zaskoczony rozwojem sytuacji.
 - Na klawiszach grać umiesz? - Spytał badawczo Uchiha przyglądając się chłopakowi.
 - Tak. - Odparł już odważniej chłopak.
 - Świetnie. - Powiedział siwowłosy znad książki. - A teraz zostało tylko do ustalenia, co zamierzacie zaśpiewać. I tak dyskutowaliśmy przez dobrze dwie godziny jak nie lepiej, aż w końcu doszliśmy do kompromisu i mogliśmy w końcu zacząć grać. Poszło nawet lepiej, gdyby nie to, że Sasuke wpros uwielbiał się wszystkiego i wszystkich czepiać. Po skończeniu postanowiliśmy iść całą drużyną na ramen, co było oczywiście propozycją Uzumakiego, aby uczcić nasz pierwszy dzień w zespole. Po dotarciu każdy zamówił swoją ulubioną porcję.
 - To jak też jedziecie w przyszłym tygodniu do gorących źródeł? - Zaczęłam temat połykając przy tylm długi makaron.
 - No pewnie! -  Prawie, że wykrzyknął blondyn. Spojrzałam pytająco na brunetów, którzy siedzieli cicho i spożywali w spokoju.
 - Tak. - Odparł chłodno Uchiha.
 - Jeszcze nie wiem. - Odparł po chwili również Sai.
 - Czemu? Boisz się pokąpać z kolegami z klasy? - Zaatakował nagle Sasuke spoglądając na chłopaka z pogardą. 
 - Nie wiem czy wytrzymam z tobą przebywanie w jednym pokoju cały tydzień, to wszystko. - Odpowiedział chłopak spokojnie ignorując zaczepkę bruneta. W sumie to nawet nie wiem czemu się tak nie lubią. Spróbuję się dowiedzieć później, ale najpierw ...
 - Em ... Sasuke? - Spytałam niepewnie kiedy zaczął zbierać swoje rzeczy.
 - Sakura? - Odparł z lekkim uśmiechem.
 - Mogę się zabrać razem z tobą, skoro i tak idę dzisiaj do pracy? - Spytałam niepewnie na spoglądając. Widać było, że przez chwilę się zastanawia.
 - Niech będzie. - Odparł i ruszył w stronę drzwi. - Chodź, bo cię tu zostawię. - Odparł obojętnie i ruszył przed siebie podczas, gdy ja z pośpiechem pobiegłam po torbę i popędziłam w jego stronę, aby dotrzymać mu kroku. Miło, że chociaż zaczekał siedząc na motorze ... 


####Sasuke####
Jechałem tak w stronę mojego domu, podczas, gdy Sakura kurczowo trzymała mnie za brzuch. Trochę mi to przeszkadzało, ale to nawet słodkie olewając poprzedni fakt. Jednakże niezbyt teraz o tym myślałem. Miałem od jakiegoś złe przeczucie, które nigdy mnie nie myliło. Po dotarciu na miejsce, zauważyłem czyiś samochód zaparkowany na miejscu dla personelu, gości i mieszkańców tego budynku. Jednego mogłem być pewny. Albo Itachi zainwestował w nową brykę, albo mamy niezapowiedzianego gościa. Spojrzałem lekko na różowowłosą, która jakoś widocznie nie zwróciła na to uwagi. No, ale w sumie trudno jej się nie dziwić, pracuje tutaj od zaledwie tygodnia. Jednakże zaczynałem mieć coraz czarniejsze scenariusze kiedy wszedłem do budynku i napotkałem współczujące spojrzenia pracowników. Widząc to prawie wbiegłem do restauracji i oczom nie mogłem uwierzyć. Mój największy wróg w życiu spokojnie chodził po sali w stroju lokaja (czyli w stroju roboczym kawiarenki ;)) i przyjmował z uśmiechem zamówienia od klientów. Zdziwiona moim zachowaniem dziewczyna delikatnie się wychyli zza moich pleców i o mało zawału nie dostała. Cóż się jej dziwić skoro Orochimaru próbował ją niedawno zgwałcić. Kiedy tak widziałem przerażenie w jej oczach, chwyciłem za jej nadgarstek i ruszyłem w kierunku Itachiego gotującego sobie w kuchni.
 - Co to ma do cholery znaczyć?! - Krzyknąłem zły.
 - Krzyknij jeszcze głośniej, a klientów na wypłoszysz. - Odparł obojętnie mieszając coś w zupie.
 - Dlaczego ten dupek tutaj pracuje?! - Powiedziałem z podniesionym głosem przyznając w duchu rację mojemu bratu z tymi klientami.
 - Rozmawiałem z nim o tym wczoraj i uwierz mi mam pewne powody, o których nie mogę ci na razie powiedzieć. - Odparł i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, abym, dał mu już spokój. Zrezygnowany ruszyłem w stronę pokoju dla personelu ciągnąc przy tym nadal oszołomioną zielonooką i zamknąłem nas w toalecie, aby nikt nie mógł nas usłyszeć, a widząc to w jakim jest stanie przygwoździłem ją delikatnie do ściany, aby w końcu na mnie spojrzała.
 - S-Sasuke? - Spytała zmieszana lekko się rumieniąc.
 - Słuchaj ... - Zacząłem niepewnie. - ... do póki czegoś nie wymyślę będę cię bacznie pilnować, aby ci nic nie zrobił, więc nie bój się już okej? - Spytałem spoglądając wyczekująco na dziewczynę, która tylko lekko kiwnęła głową. - A teraz leć się przebrać. - Powiedziałem rozluźniając ręce przywierajace do ściany, aby mogła w spokoju wyjść, lecz ku mojemu zdziwieniu nie zrobiła tego, a wręcz przytuliła się do mnie wtulając głowę w mój tors. - No błagam niedawno byłaś taka bojowa, a teraz? Popatrz na siebie. Wyglądasz jak mały mazgaj. - Powiedziałem lekko się śmiejąc i głaszcząc ją po głowie na co tylko mruknęła. - Myślisz, że on tego nie chciał? Idź lepiej mu pokaż, że się go nie boisz, a nie przytulaj się tutaj do swojego szefa. - Widać było, że trochę ją zmotywowałem, bo odsunęła się powoli ode mnie i wlepiła we mnie ten swój pełen determinacji.
 - Masz rację ... ale ... - Zawahała się na chwilę, albo specjalnie przerwała próbując wywołać u mnie niecierpliwość. Sam już do końca nie wiem.
 - Ale? - Spytałem lekko zniecierpliwiony.
 - Stawiasz mi loda. - Powiedziała uśmiechając się i pokazując mi język, po czym szybko wyszła. Za to właśnie ją lubię. Poszedłem w jej ślad do póki nie zamknęła się w szatni. W sumie to nawet wyszła szybciej niż się spodziewałem.
 - Gotowa? - Spytałem i nagle zobaczyłem w jej zielonych oczach determinację.
 - Tak! - Odpowiedziała śmiało.
 - Jaka zmiana ... - Zagwizdałem i wręczyłem jej w ręce dzisiejszy plan.
 - Będę dzisiaj tylko obsługiwać klientów? - Spytała zdziwiona, że nie wręczyłem jej znowu jakieś siłowej pracy w magazynie.
 - Będzie mniejsza możliwość, że zaatakuje cię przy ludziach. - Powiedziałem lekko wzdychając. Ona chyba zamiast tego wziąć na serio patrzyła się na mnie z uwielbieniem w oczach.
 - Dziękuje! Dziękuje! - Krzyczała rzucając mi się na szyję. Na szczęście reszta dnia nie była taka zła. Nie wliczając oczywiście tego, że Orochimaru bacznie się jej przyglądał, dzięki czemu mogłem być już pewny, że na nią poluje. Pod koniec dnia zauważyłem, że nigdzie nie mogłem zobaczyć Sasoriego, co mnie trochę zdziwiło, bo rzadko się urywał z pracy - no chyba, że miał jakiś naprawdę poważny powód. Kiedy tylko różowłosa zniknęła za drzwiami dla personelu miałem się już udawać w stronę mojego pokoju, ale nagle dziewczyna w popłochu wybiegła z pomieszczenia przytulając się do moich pleców, abym się zatrzymał.
 - Zaatakował cię?! - Powiedziałem lekko zły, że pozwoliłem mu na to. Jednak kiedy tylko potrząsnęła przecząco głową lekko się uspokoiłem i odwróciłem w jej stronę. - No to o co chodzi? - Spytałem zdziwiony. Ona zaś tylko ze łzami w oczach pokazała mi wyświetlacz ekranu, gdzie był napisany sms od Sasoriego: ,,Nie wracaj dzisiaj do domu siostra, bo będzie u nas nocował ten sam facet, który cię ostatnio zaatakował. Okazuje się, że jest bratem naszej macochy." Wpatrywałem sie jeszcze przez chwilę w wyświetlacz ekranu do puki Haruno się nie rozpłakała.
 - Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się właśnie mi?! - Krzyknęła ze łzami upadając delikatnie na podłogę.Zrezygnowany wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem w stronę byłego pokoju mamy, gdzie położyłem ją na łóżku. Lekko zdezorientowana popatrzyła na mnie oczekując wyjaśnień. Ja zaś tylko wyciągnąłem z szafy jej starą piżamę i rzuciłem w jej stronę. 
 - Przebierz się. Wpadnę za chwilę. - Odparłem po czym wyszedłem z pokoju i zacząłem się kierować w stronę salonu, gdzie jak zwykle mój straszy brat popijał spokojnie kawę. 
 - O siema Sasuke, co jest? - Powiedział z uśmiechem widząc mnie w drzwiach.  
 - Mamy do pogadania Itachi. - Odparłem i zacząłem mu wszystko po kolei wyjaśniać, podaczas gdy on z poważnym wzrokiem mnie wysłuchiwał.
 - Rozumiem. Oczywiście nie mam nic przeciwko, aby na jakiś czas u nas zamieszkała, ale co ze szkołą?
 - Puki co ją sobie darujemy, mamy coś ważniejszego do załatwienia. - Odparłem z powagą i wyszedłem nie słuchając co ma mi jeszcze do gadania. Delikatnie zapukałem do drzwi i po krótkim i cichym ,,proszę" wszedłem do pokoju, gdzie siedziała różowowłosa z lekko opuchniętymi oczami od płaczu. - Zostaniesz u nas na jakiś czas. - Odparłem w drzwiach i rozglądając się po pokoju, czy niczego jej nie brakuje, jednakże jak się po chwili doczekałem niczego jej nie brakuje. - Idź już spać. - Odparłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju, gdzie po chwili już leżałem w łóżku. Jednakże nie pozwoliły mi zasnąć otwierające się drzwi, jednak niezbyt sobie tym zawracałem głowy do puki nie poczułem czyjejś ręki na plecach, która z pewnością nie należała do Itachiego. Szybko złapałem nieznaną mi dłoń i przytwierdziłem mocno ją do łóżka, zaś drugą ręką ciało napastnika, którym okazała się zdezorientowana dziewczyna.
 - T-to tylko ja ... - Szepnęła lekko zawstydzona naszą pozycją. Trudno jej się nie dziwić skoro siedziałem na jej kroczu.
 - Kobieto nie strasz mnie tak. - Westchnąłem lekko i położyłem się na niej co wystarczyło, aby spaliła buraka. - Więc co chciałaś? - Szepnąłem zamykając oczy na jej miękkich piersiach.
 - Cz-czy mogę z tobą spać ... - Odparła nieśmiało.
 - A czemuż to? - Spytałem z lekkim uśmieszkiem.
 - B-Bo się ... się ... boję ... - Odparła w końcu nieśmiało. A to nowość, żeby Sakura Haruto się przyznawała, że się boi.
 - Hymmm ... niech ci będzie. - Odparłem i przewróciłem się na plecy, ciągnąc za sobą dziewczynę, co spowodowało zamianę ról.
 - N-nie jestem za ciężka? - Spytała spoglądając na mnie z tym jej słodkim rumieńcem.
 - Cholernie! - Zaśmiałem się. - Nie no dobra nie jesteś. - Odparłem kiedy już zaczęła się tarmosić, aby ze mnie zejść.
 - Dobranoc. - Szepnęła cicho zamykając oczy. Kiedy się jej tak przyglądałem wyglądała tak krucho i bezbronnie.
 - Dobranoc. - Odparłem oddając się w objęcia morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to pechową 13 mamy za sobą :D.Wiem rozdział trochę do dupy, ale nic nie poradzę na to, że niezbyt wiedziałam co w nim napisać, także z całego serca przepraszam jeśli się wam nie spodobał!!! 

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 12

####Sakura####
O mój Boże! Jak ja nienawidzę kiedy Saori przychodzi do mojego pokoju (co jest oczywiście rzadkością) i nigdy nie wiem po co. Siedział tak naprzeciwko mnie na krześle bawiąc się telefonem, podczas gdy ja siedziałam niespokojna na łóżku, ściskając coraz mocniej szkolną spódnicę ze strachu co za chwilę powie. Zawsze, gdy do mnie przychodził prawił mi kazanie, karał mnie lub wiele innych rzeczy. Poważnie! Ten chłopak powinien pracować w wywiadzie. Dobrze wie jak wyciągnąć z każdego informacje. Nagle schował telefon do kieszeni i przeniósł swój wzrok w moją stronę.
 - Więc Sakura ... - Zaczął powoli. Dobrze wiedział jak ja tego nie znoszę >.<. - ... dobrze się spało z Sasuke? 
 - Nie najgorzej ... zaraz ... CO?! - Dopiero po chwili dotarło do mnie, to co powiedział. Boże skąd on o tym wie?! 
 - To co słyszałaś! Widziałem jak sobie słodko śpisz z Sasuke, podczas gdy ja szukałem cię dobrą godzinę! - Mówił coraz bardziej zły. Mogłam to wyczuć w jego głosie.
 - Przepraszam ... - Powiedziałam nieśmiało odwracając wzrok. Tylko on znał mnie od tej strony. Strachliwa ... nieśmiała ... to są cechy, które na codzień ukrywam, ale Saori potrafi bez problemu je ze mnie wydobyć w jednej chwili. 
 - Przeprosiny to za mało! Należy ci się kara ... w stylu Sasoriego, - Powiedział śmiejąc się złowieszczo.
 - Nie dam się w to znowu wciągnąć! - Krzyknęłam otwierając szybko okno, próbując uciec. 
 - Zobaczymy! - Krzyknął za mną i udał się za mną w pogoń. Przebiegliśmy dobre parę kilometrów w stronę szkoły, kiedy nagle zatrzymał się obok mnie jakiś motor.
 - Co ty robisz? - No i jeszcze jego tu brakowało. 
 - Ucieczkę w stylu Sakury. - Powiedziałam śmiejąc się i lekko dysząc.
 - Przed kim niby? - Spytał zdziwiony Sasuke.
 - Nie uciekniesz mi! - Krzyknął nagle Sasori pojawiając się w mgnieniu oka. 
 - Błagam miej litość i mi pomóż. - Powiedziałam błagając prawie, że na kolanach. 
 - A co będę z tego miał? - Spytał z chytrym uśmieszkiem.
 - Cokolwiek zechcesz! 
 - W porządku, wsiadaj. - Powiedział rzucając mi drugi kasak. Szybko go ubrałam i błyskawicznie wsiadłam na motor Sasuke, po czym odjechał w ostatnim momencie. Szczęśliwa, że już po wszystkim mocniej przytuliłam się do bruneta i zaczęłam się śmiać. Jak sobie przypomnę co było ostatnim razem to aż ciarki mnie przechodzą. Musiałam być jego służącą przez cały miesiąc! I w dodatku w stroju pokojówki, no i oczywiście w szkole nie dawał mi czasu wolnego. Przez niego cała szkoła śmiała się ze mnie, aż do końca roku szkolnego. Dlatego właśnie wybrałam tą szkołę, upewniając się wcześniej, że nie ma w niej nikogo z poprzedniej szkoły. Podjeżdżając pod budynek szkoły, nie uniknęło to uwadze paru uczniów. No w końcu to rzadkość, żeby sławny z łamania damskich serc przyjechał do szkoły na motorze z jakąś pierwszoklasistką. Gdy tylko się zatrzymał szybko zeskoczyłam z motoru.
 - Dzięki! Później ci się odwdzięczę! - Krzyknęłam i zaczęłam pędzić w stronę klasy, żeby tylko nie natknąć się na Sasoriego. Kiedy już miałam otworzyć drzwi od klasy, ktoś złapał mnie za ramię.
 - Ohayo Sakura-chan! - No nie ... skoro Deidara jest w tym sektorze (każdy rocznik ma inne piętro/sektor), to może znaczyć tylko jedno ... Sasori maczał w tym palce.
 - Ohayo Deidara-kun! - Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem udając, że o niczym nie wiem.
 - Pójdziesz ze mną na chwilkę? - Spytał z uśmiechem.
 - Przepraszam, ale muszę już iść ... 
 - Oj to nie zajmie dużo czasu, przysięgam. 
 - Och tu jesteś Sakura! - Ino! Jak ja kocham jej wyczucie czasu! - Sorki Deiduś, ale porywam ci Sakurkę. - Powiedziała ze śmiechem i pociągnęła mnie do klasy zostawiając blondyna samego.
 - Nawet nie wiesz jak cię KOCHAM! - Krzyknęłam rzucając się jej na szyję. 
 - Wiem, wiem. - Zaśmiała się. - Słyszałaś, że Anko-sensei szykuje coś dla nas? - Zapytała z dziwnym uśmieszkiem na ustach, z pewnością już wie co, ale nie powie mi tego dopóki się sama nie dowiem. 
 - Nie ... - Powiedziałam obojętnie wyciągając książki do biologi.
 - Podobno dowiemy się tego dzisiaj na wychowawczej. - Na wychowawczej oczywiście ma na myśli Wf, jako, że Anko-sensei uczy wychowana fizycznego. Podczas, gdy Yamaka dalej gadała podekscytowana o tej plotce, dzwonek uwolnił mnie od jej paplaniny... od kiedy pamiętam ta dziewczyna może gadać przez dobre parę godzin o jednym temacie ,,gorących ploteczkach". Nagle do klasy wbiegł jak szalony blondyn. Rozejrzał się szybko po klasie i po namierzeniu dużej szafy szybko pobiegł w jej stronę i się w niej ukrył rzucając tylko ,,nie wydajcie mnie". Po paru sekundach wbiegła do sali wściekła dyrektorka.
 - Gdzie on do CHOLERY JASNEJ jest?! - Krzyknęła zdyszana. 
 - Pani dyrektor, proszę się wyrażać. - Odparł Yamato-sensei, który jak zawsze nie wiadomo kiedy się pojawił w klasie.
 - Cicho bądź! - Krzyknęła zła, zaś nauczyciel tylko westchnął. Łatwo było zauważyć, że Tsunade-sensei go denerwuje. - Więc jakiego zbiegłego ucznia dzisiaj pani szuka? 
 - A jak myślisz, jaki uczeń mi zwykle ucieka?! - Krzyknęła zła patrząc na niego jak na jakiegoś idiotę. 
 - Jeśli pani dobrze pani widzi tutaj są same dziewczęta, a raczej wątpię żeby się przebrał za jedną z nich.
 -Z nim to nigdy nic nie wiadomo.  - Odparła i ruszyła w stronę ławek przypatrując się nam jak jakimś przestępcą, którzy przed chwilą kogoś zabili i nie chcą wydać reszty. Po chwili westchnęła i już spokojniejszym głosem przeprosiła za zamieszanie i wy
wyszła z pomieszczenia. 
 - W końcu, myślałem, że już nigdy nie wyjdzie.  - Westchnął nauczyciel i zwrócili wzrok w stronę kryjówki Uzumakiego. - Możesz już łaskawie opuścić to pomieszczenie? 
 - He he he. Nie myślałem, że wiedziałeś. - Zaśmiał się blondyn powoli wychodząc z kryjówki. 
 - Aha! Więc to tutaj się ukryłeś! - Krzyknęła nagle Tsunade-sensei otwierając szybo drzwi.
 - Cholera ... - Szepnął chłopak i szybko wyskoczył przez okno znajdujące się koło mnie.  Ku mojemu zdziwieniu blondynka poszła w jego ślady.  Co jak co, ale dla mnie takie lekcje mogą być codziennie. Po paru godzinach przyszła pora na wychowawczą i za razem Wf z chłopakami z 2 klasy. Kierując się powoli w stronę sektroa sportowego, drogę zagroził mi mój kochany braciszek.
 - Sasori-kun! Kurcze jak ja cię dawno nie widziałam.  Co tam u ciebie?  Kurcze czy mówiłam ci już jakie masz dzisiaj świetnie ułożone włosy? - Starałam się mówić jak najbardziej naturalnie. 
 - Bardzo śmieszne. Kara i tak cię nie minie. - Przerażona zaczęłam się rozpatrywać we wszystkie strony, szukając pomocy. Nagle namierzyłam Sasuke kierującego się w stronę sektora na następną lekcję.  No trudno raz grozi śmierć.
 - Sasuke-kun tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam! Podobno masz mi coś do powiedzenia. - Zdziwiony wpatrywał się we mnie jak na idiotkę.
 - O czym ty do cholery mówisz?
 - Współpracuj, a obiecuję, że w pracy zrobię 2 razy więcej. - (Nie pamiętam czy pisałam w ostatnich rozdziałach kiedy ona pracuje, więc teraz napiszę, że w weekendy) Kurcze jak tak dalej pójdzie, to popadnę w długi szybciej niż się spodziewałam.
 - Mało.  I od teraz będziesz pracować codziennie po lekcjach, oczywiście będę ci wypłacać należytą cenę. - Odpowiedział z uśmieszkiem mówiącym ,, będę mógł cię więcej torturować".
 - Stoi. - Szepnęłam zła. 
 - Ach o to chodzi! No ta, chodź szybko to nie może czekać zwłoki. - Powiedział tal świetnie grając, że gdybym była moim braciszkiem już dawno bym to kupiła, no ale niestety nie jestem. 
 - Wybacz Sasuke, ale byłem pierwszy i muszę coś z nią załatwić. - Powiedział łapiąc mnie za łokieć.
 - Cóż jak pewnie widzisz ona nie ma za bardzo ochoty z tobą gadać, także narka! - Powiedział i szybko zniknęliśmy mu z pola widzenia. - No to do zobaczenia w pracy. - Powiedział z zadziornym uśmieszkiem puszczając mi oczko. Do czego ja się kurcze zniżam, aby prosić go o jakąś przysługę. Weszłam do szatni dziewczyn, gdzie reszta spokojnie się przebierała i plotkowała na różne tematy.
 - Czemu cię tak długo nie było? - Spytała wyraźnie rozbawiona Yamaka.
 - Sasori się znowu pojawił ... - Burknęłam zła. 
 - Twój brat jest aż tak straszny? - Spytała nieśmiało Hinata. W sumie jak się tak zastanowię to jeszcze go nie poznała. 
 - Tylko jak się wkurzy. - Uśmiechnęłam się. I właśnie w tej chwili pojawiła się za mną nasza wychowawczyni. 
 - Jeszcze nie przebrane? - Spytała zdziwiona rozglądając się po pomieszczeniu, gdzie większość z nas paradowała w stanikach szukając górnej części stroju. - A więc zrobimy to tak ... daję wam 3 minuty na stawienie się przed salą inaczej zapraszam chłopców z korytarza do waszej szatni. - Powiedziała i wyszła wpatrując się w zegarek. Trzeba było jej przyznać, że poskutkowało, bo wstawiłyśmy się minutę przed czasem. - No całkiem nieźle ... - Odparła wpatrując się w małe urządzenie na jej lewej ręce. - Sory chłopaki, może innym razem. - Zaśmiała się podnosząc wzrok w ich stronę. Dało się słychać ich stęknięcia niezadowolenia. - Dobrze przechodząc do rzeczy. W następnym tygodniu wyjeżdżamy do gorących źródeł na cały tydzień. I nie chcę słyszeć sprzeciwów. - Odparła i weszła do dużej sali gimnastycznej. Trzeba przyznać, że pogoda jest ostatnio idealna na wycieczkę do źródeł, poza tym ostatnio przydałaby się chwila odprężenia. Pierwsza lekcja upłynęła dość szybko, bo miałyśmy tylko zrobić rozgrzewkę i skakać przez skrzynię. Druga zaś zapowiadała się ciekawie. Nauczyciele postanowili zrobić na tej lekcji zebranie na auli szkolnej pierwszych i drugich klas.
 - Dzień dobry dzieciaki! - Krzyknęła pełna energii - i Naruto ... - Nie wiem czemu akurat się uwzięła na niego, ale gdy tylko wypowiadała jego imię stawała się ponura.
 - Hej co to miało niby znaczyć! - Krzyknął zły wstając i pokazując na nauczycielkę palcem. 
 - A więc zebrałam was tutaj, aby ... - Zaczęła totalnie olewając blondyna.
 - Nie olewaj mnie babciu! - Krzyknął jeszcze głośniej.
 - ... aby powiedzieć wam iż w naszej szkole od lat panuje podział na 3 osobowe drużyny. Pracując w tych drużynach razem z przydzielonym wam nauczycielem, wybierzecie co będziecie robić np. sprzątać szkołę, organizować różne wydarzenia itp. Tak więc nie zwlekając dłużej zacznijmy od przydzielania was ... (no i tutaj przydziela na dobrze znane nam drużyny z anime, ja zaś nie wypisuję bo mi się nie chce xD) ... dobrze jeśli już wszystko mamy uzgodnione to ...
 - Chwila! Pani dyrektor ja jeszcze nie zostałem przydzielony do drużyny! - Odparł Sai. 
 - Ach no tak ... - Powiedziała chwilę się zastanawiając - ... doznasz tego zaszczytu i zostaniesz moim asystentem. Możesz od razu wziąć się do roboty. Rozdaj to wszystkim drużyną. - Powiedziała wskazując na wielki stos kartek. Biedny Sai. Znając panią Tsunade nie da mu zbytnio czasu wolnego ...
 - Trzymajcie. - Powiedział lekko naburmuszony podchodząc w stronę naszej ,,drużyny 7".  W sumie nie jest tak źle ... jestem w grupie z sadystą, klaunem i spóźnialskim nauczycielem. Po prostu lepiej być nie mogło!  
 - Dzięki. - Uśmiechnęłam się odbierając papier.
 - C tam pisze? - Spytał się blondyn.
 - Ech mamy napisać czym chcemy się zajmować. - Odparłam zrezygnowana. Jednyne z czego dobrze mi idzie to śpiewanie ...
 - Dobra chcę mieć już to z głowy. - Odparł brunet wyrywając mi kartę i zaczął coś na niej bazgrać. - Pasi? - Spytał trzymając kartkę tuż przed moim nosem. Po przeczytaniu lekko zdziwił mnie ten jego pomysł.
 - Kapela szkolna?! 
 - Taaa jakieś sprzeciwy? - Spytał spoglądając na nas lodowato. W jego oczach było widać, że zabije każdego kto tylko się sprzeciwi. Po krótkiej ciszy ruszył w stronę Tsunade-sensei. Ta tylko przeczytała i napisała na tablicy, którą kazała przytaszczyć Saiowi chwilę temu, ,,kapela muzyczna"pod słowami ,,zajęte pomysły". Po czym coś powiedziała do czarnookiego. Widać, że te słowa mu się nie spodobały. Gdy tylko przyszedł do nas odparł lekko zły. - Mamy iść do sali muzycznej i zapoznać sie ze sprzętem szkolnym. Pierwszy występ mamy w dzień talentów. 
 - CO?! Przecież to za niecałe 2 miesiące!
 - I dla tego kazała nam iść już teraz geniuszu. - Odparł.

CIĄG DALSZY NASTĄPI
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
Ohayo wszystkim! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale pojawiło się parę problemów, które uniemożliwiły mi napisać ten rozdział wcześniej. Rozdział trochę krótki jak na taką nieobecność, ale przez brak weny tylko tyle mogłam wymyślić. Pojawiło się trochę humoru (mam nadzieję) i innych momentów. Więc już wiecie co pojawi się w kolejnych rozdziałach: wycieszcza do gorących źródeł, próby, i pierwszy koncert!

środa, 31 grudnia 2014

Sylwester!

No i kolejny rok przemija, a ja wciąż nie zakończyłam tego bloga i dodałam mało postów. No, ale cóż mam nadzieję, że wciąż czytacie tego bloga, a teraz życzenia:

Dużo szczęścia, pomyślności, nie połykaj z karpia ości, nie jedz bombek, nie pal siana, jedz pierogi, lep bałwana, a w Sylwestra siedź do rana.

Tak wiem nie wysiliłam się z tymi życzeniami, ale cóż ... 










czwartek, 25 grudnia 2014

Wigilia!

Cóż życzenia spóźnione o jeden dzień, ale co tam ;)

Z okazji Świat Bożego Narodzenia, życzę Ci na stole dużo jedzenia. By ryba świetnie smakowała i kapusta pięknie się prezentowała. Choinka ślicznie świeciła i każda bombka się mieniła. Byś znalazł pod choinką prezentów moc, w tę świąteczną noc.

Stołów pięknie ozdobionych jadłem suto zastawionych
I prezentów z dwa tuziny, niech zazdroszczą Ci z rodziny. Żadnych sporów, żadnych kłótni i niech nikt nie będzie smutny.
Grunt, to dobre wieść pożycie, a karpiowi daruj życie. 
I każdemu przyjaciela, co czasami łzę ociera.
I wszystkiego co Ci trzeba, no i może gwiazdkę z nieba. Tego wszystkiego naj, najlepszego życzy Kyoko Mizuka!

Cóż i na koniec przepraszam was bardzo, że już drugi rok powoli mija, a ja w nim znowu tam mało postów dodaję! Spróbuję w 2015 zakończyć go i w 2016 zrobić 2 sezon! Dlatego zostańcie ze mną jeszcze chociaż tyle :D.

Pozdrawiam! Kyoko Mizuka





piątek, 3 października 2014

Rozdział 11

####Sakura####
Jedno jest pewne wczoraj dużo się wydarzyło. Jednakże wciąż mnie martwi zachowanie Sasuke po spotkaniu tego całego Orohimaru. Coś tu nie grało ... całą noc dręczyły mnie pytania dotyczące tej dwójki. Znajomi z przeszłości? Może to dziwne, ale czuję się jakby mnie to dotyczyło ... Mniejsza. Nawet jeśli nie chce mi o niczym powiedzieć, nie musi. Bo niby w końcu kim dla niego jestem? Przyjaciółką? Nie! Koleżanką? Nie! Znajomą? No chyba w najlepszym przypadku. Po za tym niby czemu wczoraj mi pomógł? Chciał u mnie zapunktować? Zgrywał księcia wybawcę? To wszystko jest strasznie dziwne! Niedawno mi wróciły wspomnienia, a tu znowu coś się dzieje! Jakby świat specjalnie mi urozmaicał grafik. Mimo wszystko poczekam, aż będzie gotowy i mi o tym powie, a jeśli nie, to nic się nie stanie. No dobra chyba czas powoli wstawać. A no właśnie coś jest nie tak. Pierwszy raz jest mi tak wygodnie jak śpię. Hah aż dupy mi się nie chce ruszyć. Zaraz chwila! Nie pamiętam abym wczoraj wracała do domu, a jeśli tak jest to znaczy, że wciąż jestem w domu mojego ,, księcia ". Niepewnie zaczęłam szukać czegoś ręką, aby się upewnić iż mi się tylko wydaje. Nagle na coś natrafiłam! W dotyku czuć było materiał, jednakże było to zbyt grube i podłużne. Zaraz chwila! Podsumujmy fakty: grube, podłużne i w dotyku czuć było materiał. Cholera nie mówcie, że trzymam ,,to". Przerażona szybko otworzyłam oczy, aby się upewnić, że się mylę. Niestety moje przypuszczenia się sprawdzały. W ręce trzymałam jeden z narządów płciowych Uchihy! Niepewnie zaczęłam odwracać głowę w stronę twarzy chłopaka z nadzieją iż jeszcze śpi. 
 - Nie wiedziałem, że jesteś taka zachłanna. - Powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Już chcesz mi się oddać? 
 - T-to nie tak! - Powiedziałam szybko wstając czując rumieńce na twarzy. 
 - No nie wiem ... - Powiedział i złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę tak aby na mnie leżał. Coraz bardziej się rumieniłam. 
 - Co zamierzasz zrobić? - Spytałam niepewnie nie patrząc mu w oczy. 
 - To zależy tylko od ciebie. - Powiedział bawiąc się moimi włosami. I nagle zaczął mi lizać szyję. Nie spodziewałam się tego po nim! Co mam zrobić? Mózg mi tego zabraniał, lecz ciało wręcz przeciwnie. Leżałam tak bez ruchomo czekając na jego ruch. - Nie sprzeciwiasz się? - Spytał w końcu zdziwiony. - Wczoraj się mu stawiałaś jak tylko mogłaś, a teraz gdy to ja robię ogóle nic nie robisz. 
 - Nie wiem jak to wytłumaczyć ... - Powiedziałam niepewnie. Zrezygnowany wstał i ruszył w stronę drzwi. 
 - Jak będziesz głodna zejdź na dół na śniadanie. - Powiedział i wyszedł. Co się właśnie stało? Czułam jak serce ni strasznie szybko biło. Zakochałam się w nim? Niemożliwie! Nigdy bym się nie zakochała w takim idiocie jak on. To jest niemożliwe. Nie chcę skończyć jako kolejna fanka Uchihy. Proszę nie! Niepewnie zaczęłam wstawać i podeszłam do dużego lustra w pokoju, aby doprowadzić się do ładu. Po czym szybko zeszłam na dół w stronę jadalni. Gdzie czekało już rodzeństwo Uchiha. Błądząc wzrokiem po pokoju natrafiłam na młodszego z rodzeństwa Uchihę i znów mi serce zaczęło bić. Cholera nie dobrze. Jak tak dalej pójdzie będę musiała kryć się przed nim jak ninja. 
 - Ach właśnie zapomniałem ci powiedzieć Sakura. - Powiedział Itachi przerywając niezręczna ciszę. - W niedzielę restauracja jest zamknięta także jeśli będziesz chciała możesz pojechać do miasta pomóc znaleźć garnitur na ślub kuzynki. - Powiedział grzecznie kończąc jeść. 
 - Ciekawa propozycja ... - Powiedziałam zastanawiając się nad wyborem. 
 - Oczywiście nie musisz poświęcać swojego ,,cennego czasu" na robienie takich głupot. - Powiedział oschle brunet, popijający powoli herbatę. 
 - Cóż zaszczycę cię moją osobą pomagając ci szukać tego garniturku. - Powiedziałam starając się odpowiedzieć mu równie oschle. 
 - No to się zbieraj. - Powiedział odkładając naczynia do zmywarki. I wyjął z kieszeni kluczyki. Ja zaś poszłam w jego ślady i odłożyłam naczynia. Zanim weszłam do garażu spojrzałam ukradkiem na Itachiego, który posłał mi spojrzenie mówiące ,,powodzenia". Chyba nie będzie aż tak źle? W końcu jedziemy szukać mu jakiegoś głupiego garnituru. Widząc, że Uchiha czeka na mnie już w samochodzie, wsiadłam i usiadłam obok niego. 
 - Ależ dziękuję za otwarcie drzwi geltemenie. - Powiedziałam ironicznie. On zaś tylko prychnął i odpalił silnik. Jechaliśmy dość szybko. A właśnie zapomniałam powiedzieć jak się dziś ubrałam! Otóż kiedy się doprowadzałam się do porządku zauważyłam moją sportową torbę w której były ubrania na zmianę. Czerwona bluzka na ramiączkach z koronką zakrywającą dekolt, czarne jeansy, czerwone trampki i czerwona opaska. Zdecydowanie mój brat lubi czerwony. Przyglądając się teraz dyskretnie Sasuke zauważyłam iż ubrał granatową bluzę, czarne jeansy i granatowe adidasy. Mimo pozorów wyglądał w tym dobrze. Po dotarciu ruszyliśmy szybko do najbliższego sklepu z garniturami. Co mnie najbardziej zdziwiło brunet sobie spokojnie usiadł, dając mi znać żebym pokazała mu swoje propozycje. Tak jak się spodziewałam  każdy mój wybór mu się nie podobał. 
 - Poddaję się. - Powiedziałam siadając obok niego. - Tobie nic nie pasuje. - Chłopak popatrzył na mnie i poczochrał mi włosy. 
 - Bo szukasz tam gdzie nie potrzeba. - Zaśmiał się i podszedł do jednego z wieszaków. Po kilku minutach wyciągnął czarny lelegancki garnitur. 
 - Wygląda na drogi. - Powiedziałam zniesmaczeniem. 
 - I właśnie takie ma sprawiać wrażenie, spójrz. - Powiedział pokazując mi cenę. Była o połowę tańsza niż myślałam. - Idź przymierz, a ja się porozglądam za czymś innym. - Powiedziałam i ruszyliśmy w przeciwne strony, przez chwilę wzrokiem go odpowadzałam kiedy ujrzałam iż pyta się o coś blondynki z przesadnym makijażem i rozkołtunionymi włosami. Pomyślałam iż chyba nic głupiego nie wymyśli. Podeszłam do jednego z wieszaków znajdujących się blisko kasy i zaczęłam dalej szukać.


##Ino##
Kurczę, że też zapomniałam iż na jutro mam namalować czyiś portret. Z tego powodu musiałam z samego rana biec do sklepu z przyborami artystycznymi. Masakra! A najgorsze jest to iż ten sklep jest na drugim końcu miasta! Przez co musiałam wstawać bardzo wcześnie, aby zdążyć z tym wszystkim. Liceum jest chyba nie dla mnie. Jechałam właśnie autobusem kiedy zauważyłam tego chłopaka co mnie oprowadzał po szkole. Jak on się nazywał ... ach tak! Sai! Ciekawe co tu robi. Z tego co wiem to mieszka zupełnie gdzie indziej. Może zabawię się w szpiega. Niech to! Zapomniałam, że jadę po te durne przybory. Cóż jak tak się mu przyjrzeć z bliska, to nawet ładny jest.  Podeszłam do niego niepewnie.
 - Cześć Sai! - Widocznie z początku mnie nie poznał. Szkoda ... - To ja Ino. Pamiętasz? Oprowadzałeś mnie po szkole pierwszego dnia. - Przypomnij sobie w końcu! 
 - A tak! Już pamiętam! - W końcu go olśniło.
 - Gdzie jedziesz? - Spytałam tak dla zaczepki. No co? W końcu to lepsze niż stanie tak i wpatrywanie się w okno czekając aż w końcu dojadę. 
 - Do sklepu artystycznego. - Powiedział z uśmiechem, nie wiem czy to był wymuszony, czy też nie. Ciężko go rozgryźć. 
 - Ach tak? To śmiesznie się składa, bo ja też. - Powiedziałam z uśmiechem, a przynajmniej próbowałam. I nagle autobus gwałtownie skręcił, a ja wylądowałam w ramionach bruneta. - Gomenasai! - Krzyknęłam szybko 
 - Ostrożnie. - Powiedział kiedy się dziwnym trafem poślizgnęłam. Na szczęście mnie złapał. 
 - Dzisiaj jest jakiś pechowy dzień. - Burknęłam zła.
 - Może nie do końca. - Zaśmiał się. Po paru minutach wysiedliśmy z autobusu i udaliśmy się wzdłuż parku, oglądając przepiękną fontannę.
 - Nie uważasz, że jest tutaj pięknie? - Spytałam patrząc rozmarzonym wzrokiem na park wyobrażając siebie z moim przyszłym mężem i dziećmi jak się tutaj bawimy. 
 - O tym samym pomyślałem. - Powiedział smutnym głosem. 
 - Coś nie tak?  - Spytałam niepewnie. 
 - Hym? Ach nie! Po prostu jest tu za dużo wspomnień. - Powiedział półprzytomnie. Ciekawe co mu się takiego stało.  No nic, chyba nic z niego nie wycisnę ... o! Widać już sklep! Dzięki Bogu. Przy nim cały czas nastaje niezręczna cisza. Wbiegłam szybko do sklepu i skierowałam się w stronę działu z płótnami. ... Cholera! Ile ich tutaj jest! Który wybrać? Myśl ... myśl na pewno pani coś tam mówiła ... 
 - Yyyyyyyy ... - Dukałam kiedy podszedł do mnie Sai i spytał się. 
 - Co zamierzasz namalować? - Spytał się spoglądając na płótna. 
 - Portret na plastykę ... - Powiedziałam zdziwiona spoglądając na niego.
 - W takim razie będzie ci potrzebne to ... to ... to i to. - Powiedział dając mi wszystkie potrzebne rzeczy. 
 - Wow! Skąd tyle wiesz o tym? - Ciężko mi! 
 - Interesuję się sztuką. - Powiedział obojętnie. - Zamierzałem namalować jakiś krajobraz, ale jakoś nie mam weny. - Powiedział podprowadzając mnie do kasy. Chyba nie jest zbyt bystry, bo się jeszcze nie domyślił ile to może ważyć! - Jak chcesz mogę ci pomóc namalować ten cały portret.  - Powiedział i kiedy miałam wziąć zakupy szybko je zabrał i zaczął kierować się w stronę parku. 
 - Zaczekaj! - Krzyknęłam i pobiegłam za nim. Strasznie szybko chodzi. 
 - Więc kogo chcesz namalować? - Spytał nagle kiedy usieliśmy na ławeczce przed fontanną.
 - Sama nie wiem ... nie zastanawiałam się nad tym. - Powiedziałam i zamyśliłam się na chwilę. Kogo by tu namalować ... znając mój talent to kogoś kto się nie obrazi. O wiem! Kuzyna Deidarę! Po prosu kocham mu dokuczać. He he he. 
 - Kuzyna. - Powiedziałam powstrzymując śmiech. 
 - W porządku. Masz jakieś jego zdjęcie? - Spytał się kompeltnie nie wiedząc czemu powstrzymuję śmiech. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeszukiwać zdjęcia. Było tam chyba z milion zdjęć ze mną, Sakurą i Hinatką. Może nie były jakieś piękne, ale były dla mnie ważne. A jest! Zdjęcie z ostatniego spotkania rodzinnego, gdy wszyscy zaczęli się śmiać iż mamy podobne fryzury i cyknęliśmy sobie zdjęcie, tak dla jaj aby zapamiętać to zdarzenie. Po pokazaniu tego Saiowi przestał się kontrolować i wybuchnął śmiechem. - A więc to jest twój kuzyn. - Powiedział ciągle się śmiejąc. Hah. Nawet jest słodki kiedy się śmieje. I potem ja wybuchnęłam razem z nim. Śmialiśmy się na cały park, przez co parę przechodniów się na nas patrzyli uśmiechając się, a inny spoglądali na nas gardzącym wzrokiem. Kiedy się uspokoiliśmy zaczęłam robić kontury głowy, i co jakiś czas poprawiałam błędy które wyznaczał mi Sai. Cóż jedno muszę przyznać po bliskim poznaniu tego chłopaka wydaje się bardzo fajny. Po skończeniu efekt był bardzo zadowalający. Po skończonej pracy Sai zaproponował lody. Oczywiście zgodziłam się bez zastanowienia. W końcu trzeba korzystać z okazji kiedy chłopak proponuje ci lody za jego pieniądze. Patrząc na obraz zauważyłam pewne podobieństwo, powiem więcej wyglądał jak oryginał. Z żalu westchnęłam cicho.  - Coś nie tak? - Spytał przynosząc mi loda.
 - Cóż myślałam, że chociaż trochę się ponabijam z Deidary, a tu nawet nie ma z czego. Ten obraz jest idealny! - Powiedziałam przyglądając się z dokładnością. - Masz prawdziwy talent. - Powiedziałam patrząc na niego z fascynacją. 
 - Ogromnie mi schlebiasz, ale długa droga jeszcze przede mną zanim będę naprawdę dobry. - Powiedział patrząc w niebo.
 - Jednakże dla mnie już jesteś geniuszem artystycznym. - Powiedziałam uśmiechając się do niego promiennie, na co on się zarumienił. Słodko :3. Po zjedzeniu loda z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. - O mój borze już tak późno?! Przecież za godzinę mam partyjkę szachów z Shikamaru. Tym razem muszę go pokonać. - Powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. - Dziękuję za wszystko. - Szepnęłam mu do ucha, wzięłam wszystkie pierdoły i popędziłam w stronę przystanku autobusowego, kiedy nagle złapał mnie za rękę czarnooki.
 - Poczekaj! Odprowadzę cię. Chętnie zobaczę jak Shikamaru pokonuje ... yyy ... przegrywa z tobą. - Dobrze, że się poprawił, bo byłby foch! Kiedy podjechał mój autobus szybko wsiedliśmy i zajęliśmy najbliższe dwa wole miejsca. Przez całą drogę się wygłupialiśmy i śmialiśmy.


####Sakura####
Kurczę jeszcze nigdy w życiu nie wybierałam chłopakowi garnituru i nie mam zielonego pojęcia jaki mógłby się spodobać Sasuke. Po dłuższym czasie zastanowienia jednak postanowiłam dać wybór Sasuke. Ciekawe czy już go przymierzył? Chyba pójdę sprawdzić. Ciekawe jak się ubierze Itachi? Byłoby śmiesznie, gdyby się ubrali jak bliźniaki. W której on jest ... mój Boże tu jest ich chyba z dwadzieścia. Myśl Sakura ...
 - Skończyłaś wreszcie? - Usłyszałam obojętny głos Sasuke dochodzący z ostatniej szatni. Skąd on wiedział, że tu jestem? Podłożył mi jakiś GIPS? Czy co? Obojętnie podeszłam i otworzyłam drzwi. 
 - Taa, ale nic nie znala ... - Zamurowało mnie. W szatni stał Sasuke przed którą tańczyła goła ekspedientka trzymając prawą rękę na jego kroczu. Poznaję ją! To ona mu pomogła znaleźć szatnię. - Przepraszam, że wam przeszkodziłam. - Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam w to uwierzyć. Chłopak, który zaprosił mnie na zakupy i w którym prawdopodobnie się zakochałam, uprawiał sex w przymierzalni, podczas gdy ja głupia szukałam dla niego durnego garnituru. Nie mogłam już więcej powstrzymać łez, więc szybko wybiegłam ze sklepu w stronę toalety. Zanim jednak opuściłam sklep usłyszałam tylko zakłopotany głos Uchihi:
 - Sakura czekaj! To nie tak jak myślisz! - Dupek. Szybko wbiegłam do pierwszej lepszej kabiny, oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Czemu tylko mi się takie rzeczy zdarzają? Utrata wspomnień, przypomnienie ich sobie, próba gwałtu i teraz jeszcze to. Czymś zgrzeszyłam? Jeśli tak to bardzo przepraszam! Gdybym wiedziała, że bym musiała przechodzić przez to w życiu bym tego nie zrobiła. Co teraz zrobić? Pewnie rzucę tą pracę i znajdę sobie lepszą. Lub wyprowadzę się z miasta. Nie chcę go więcej widzieć! Gdy już sie uspokoiłam ruszyłam w stronę najbliższej kawiarni. Skoro już tu jestem to się czegoś napiję na uspokojenie. Po ujrzeniu małej kawiarni z ogródkiem szybko tam podbiegłam. 
 - Co pani zamawia? - Spytał się dość przystojny kelner, gdy tylko usiadłam spokojnie w ogródku.
 - Kawę z mlekiem poproszę.
 - Już się robi.  - Uśmiechnął się życzliwie i odszedł. Ciekawe co robią teraz Ino i Hinata. Pewnie poszły gdzieś do parku przejść się i poplotkować o chłopakach. Jak ja bym chciała być tam teraz z nimi, a zamiast to siedzę sobie i czekam na zamówienie w galerii, gdzie pewnie nadal przebywa ten głupek. Po paru minutach przyszedł kelner z moim zamówieniem. Aaaach jednak nie ma to jak smak dobrej kawusi na uspokojenie. Wprost uwielbiam. A właśnie przypomniało mi się, że zbliża się jesień i jest coraz chłodniej. Przydałby się jakiś cieplutki szalik, ale nie za drogi. Och! Już wiem. W moim ulubionym sklepie zawsze sprzedają świetne ciuchy i to nie za drogie. Może tam teraz pójdę, bo w końcu im szybciej tym lepiej, po za tym nie powinnam przebywać cały czas przebywać w jednym miejscu bo jeszcze się natknę na Sasuke. Skończyłam więc popijać moją kawusię, zapłaciłam i ruszyłam szukać mojego ulubionego sklepu. Z tego co wiem to jest w każdym centrum handlowym. Hah no i jest! Szybko weszłam i udałam się na dział kobiecy. Tak jak myślałam jest ich pełno i to w przeróżnych kolorach. Który wybrać? Wszystkie są śliczne. Hym ...
 - Sakura? Tu jesteś! -  O nie! Tylko nie on. Szybko zaczęłam biegnąć stronę wyjścia omijając go sprawnie i udałam się w stronę dach widząc, że jest daleko w tyle. Nawet nie można w spokoju kupić sobie szalika. Bóg lubi sobie ze mnie żartować, czy tylko mi się wydaje? Lekko zdyszana usiadałam w rogu i zaczęłam nadsłuchiwać czy ktoś nie idzie w moją stronę. Żałosne ukrywam się przed chłopakiem. Gdyby tak mnie ktoś ze znajomych zobaczył spaliłabym się ze wstydu. Zapomniałam nawet o tym jak pocieszał mnie, że znowu się spotkamy (rozdział 7). Mimo woli się uśmiechnęłam. W tedy jeszcze nie myślałam, że coś takiego się kiedyś wydarzy. Ciekwe jakbym zareagowała, gdyby mi ktoś powiedział, że to się przydarzy. Zapewne bym wybuchnęłam ze śmiechu. W sumie to czemu się ukrywam? Chcę uciec od  rzeczywistości? W sumie to pewnie tak. Moje życie od samego początku było do dupy. Nie da się niestety tego ukryć. No dobra czas przestać podkulać ogon i wziąć się w garść, bo tak nie może być. Obojętnie wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy już miałam nacisnąć na klamkę, ktoś mnie uprzedził i uderzył mnie w nos.
 - CHOLERA! - Krzyknęłam wkurzona kiedy zaczęła płynąć krew. Krew? No tak. Kiedyś panicznie się jej bałam. A teraz? Nie wiem czemu, ale czułam spokój i opanowanie. - Uważaj jak chodzisz ... -  Nagle widziałam przed oczami tylko pustkę. Ciekawe czemu? Pewnie zemdlałam przez dzisiejsze zdarzenia. Świetny finał dnia. Chociaż zawsze mogło być gorzej. Co ja gadam wogóle? Przecież gorzej już być nie może. Teraz jedynie czuję bul nosa i jakieś przemiłe ciepło, które mnie otaczało. Już kiedyś je czułam. Było takie ciepłe i miłe. Oprócz tego było mi tak wygodnie i ten zapach wody toaletowej. Zaraz, zaraz. Przecież takiej wody używa tylko ... Sasuke! Nagle szybko otworzyłam oczy i już miałam się podnieść, kiedy złapał mnie za poło i znowu położył na kolanach.
 - Zostań jeszcze tylko tak chwilę. - Powiedział obojętnie spoglądając przed siebie. Teraz zauważyłam, że nadal jesteśmy na dachu.
 - Długo spałam? - Spytałam nadal zła.
 - Jakoś z godzinę. - Nawet na mnie nie spojrzał. Tak mnie kusi, aby wstać jednakże jest mi tak wygodnie. Patrzyłam tak na jego piękną twarz. Był taki spokojny, jakby nie był wśród nas. Ciekwe o czym myśli ... - Co do tego co się stało wcześniej ... - Zaczął niepewnie. Odruchowo wstałam i przyłożyłam mu z liścia.
 - Ty idioto! Skoro przyjechałeś tu żeby się zabawić trzeba było mnie nie brać. A jeśli chciałeś mnie obrazić to ci się udało! - Krzyknęłam zła dając upust łzom. Brunet tylko prychnął zły i ... wziął mnie w ramiona?
 - To nie tak jak myślisz idiotko. - Szepnął spokojnym głosem mi do ucha. - Jak tak bardzo chcesz to mogę ci opowiedzieć jak naprawdę było. Ale najpierw musisz się uspokoić. - Dłużej tego nie mogę już powstrzymać. Wybuchnęłam płaczem bardziej się do niego przytulając. Podczas gdy mi spokojnie tłumaczył. Z jego słów wynika, że wparowała do przymierzalni i zaczęła się przed nim rozbierać. W sumie to by się zgadzało. Przytuliłam się jeszcze bardziej i szepnęłam mu. 
 - Bałam się, że cię stracę. - Widocznie się zarumienił, ponieważ kiedy chciałam odejść i spojrzeć mu w oczy, szybkim ruchem mi to uniemożliwił proszą tylko, abym jeszcze chwilę tak została. Pewnie nie chciał mi pokazywać swojej słabości. Słodko. Jeszcze przez jakiś czas tak zostaliśmy. Kiedy jednak spojrzałam mu w oczy znów zastałam tylko lód i chłód w nich.
 - A właśnie mam coś dla ciebie. - Powiedział dając mi jakąś reklamówkę. Zdziwiona wzięłam ją i tajemniczo spojrzałam do środka. Jednakże szybko się zaczęłam promiennie uśmiechać kiedy zobaczyłam granatowy szalik, który przed niedawno oglądałam. - Taki mały prezent na przeprosiny. - Powiedział odwracając wzrok.
 - Jest śliczny! Skąd wiedziałeś, że właśnie ten chcę? - Spytałam spoglądając na niego podejrzliwie.
 - Widziałem jak go oglądasz. - Kiedy go wzięłam, aby przymierzyć złapał za drugi koniec i obwiązał go sobie kuł szyi. - Nawet ciepły nie? - Spytał przybliżając się na niebezpieczną odległość. Czułąm rumieńce na policzkach. - Dobra czas się zbierać. -Powiedział wstając. - Choć księżniczko, podwiozę cię. - Powiedział maszerując w stronę auta. Lekko zarumieniona szybko się podniosłam i pobiegłam za nim. Co za dzień! Dzisiaj tak wiele się wydarzyło. Zdałam sobie sprawę z tego iż się zakochałam i będę walczyć z całych sił, aby on odwzajemnił moje uczucia do niego. W drodze powrotnej siedzieliśmy cały czas cicho, co jakiś czas spoglądając na siebie. Nuda na maksa. Za to jak tylko wysiadłam z samochodu, zaatakował mnie mały różowowłosy potwór.
 - Gdzieś ty była przez ten czas?! - Cały Yuuma. Kiedy był mały normalnie minuty nie mógł bez mnie przeżyć, a kiedy tylko się kąpałam walił w drzwi z całej siły prosząc mnie, abym się z nim wykąpała. Masakra. 
 - Na zakupach z Sasuke ... - Ledwo co to z siebie wydusiłam, bo tak mnie ściskał, że oddychac nie mogę. Jednak na słowa Sasuke, szybko mnie puścił i zaczął się przyglądać Uchihi jak jakiemuś posągowi z muzeum.
 - Sasuke co? - Spytał się podejrzliwie. - Wiek?
 - Siedemnaście odparł z wyższością. 
 - Status? 
 - Wolny.
 - Ulubiony kolor? - Na co mu takie informacje?
 - Czarny.
 - Jedzenie? 
 - Popcorn.
 - Nazwisko? 
 - Uchiha.
 - Jakie było moje pierwsze pytanie? - Spytał podejrzliwie.
 - ,,Gdzieś ty była przez ten czas?"
 - Dobry jesteś. - Powiedział i oboje wybuchnęli śmiechem. Yuuma jest normalnie jak mały rodzic. Nagle usłyszeliśmy czyiś głos. 
 - Co się tu dzieje? - Spytał zdziwiony Sasori podchodząc z rękami w kieszeniach spodni.
 - Yo Sasori! - Powiedział jakby się znali od zawsze. 
 - Yo Sasuke! - Powiedział stając obok mnie. - Więc?
 - Ucinamy sobie małą pogawędkę z Sasuke. - Powiedział z uśmiechem zielonooki.
 - A ty czasem nie miałeś się uczyć na sprawdzian Yuuma? - Spytał podejrzliwie.
 - Cholera zapomniałem! To na razie! - Powiedział i już go nie było.
 - To ja też będę się zbierał. - Powiedział obojętnie i wsiadł do samochodu. Ja zaś udałam się szybko do mojego pokoju i wykręciłam szybko numer do Ino i Hinaty.


####Sasuke####
Gdy tak pędziłem przez miasto zastanawiałem się co zrobić z natrętem, który wczoraj zaatakował Sakurę. Jak tak dalej będzie może nawet wyjść do większych rękoczynów niż dotąd. Nie znoszę tego gościa. Najpierw molestował moją matkę ukrywając to przed moim tatą, a potem pozbył się obojga. A żeby było jeszcze śmieszniej sąd skazał go za niewinnego. Długo czekałem na to, aby się wreszcie na nim zemścić. Na dodatek ten sukinsyn próbuje w to wplątać niewinnych ludzi. A żeby było mało to mój kochany braciszek nie chce mi pomóc. Heh tylko jak się go tu pozbyć? Znów będę musiał się jakoś uspokoić i jeszcze ta sprawa z Sakurą, jakby brakowało mi problemów. Przynajmniej jeden problem potrafiłem rozwiązać. Jestem żałosny. W końcu w domu. Z niechęcią otwarłem drzwi frontowe. 
 - Wróciłem. - Krzyknąłem niechętnie.
 - Cześć Sasuke. - Powiedział Itachi jakoś dziwnym głosem. - Dobra spokojnie, tylko się nie wściekaj. - Powiedział próbując mnie uspokoić.
 - Przejdź do rzeczy. - Powiedziałem surowo. Dobrze wie, że nienawidzę sekretów.
 - Witaj Sasuke. - Nie wierzę. Ten głos ...
 - Orohimaru! - Powiedziałem odwracając się z zaciśniętymi pięściami.
 - Dawno się nie widzieliśmy.
 - Nie udawaj, że nic się nie stało! Gadaj po co tu przyszedłeś! - Chyba zaraz nie wytrzymam i mu przywalę.
 - Nie twój interes smarkaczu. - Powiedział, ukłonił się i wyszedł.
 - Ja ci dam sukinsynie! - Krzyknąłem i już miałem go zaatakować, jednak w ostatnim momencie Itachi mnie ogłuszył. W sumie to może nawet lepiej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i koniec. Kurczę leciał mi ten rozdział jak krew z nosa. I na dodatek znowu mnie rozkłada. Życzcie mi zdrowia ^O^. I na koniec przepraszam, że rozdział taki krótki.



środa, 30 lipca 2014

Rozdział 10.

####Sakura####
Obudziłam się z głową na ramieniu Yuumy, zaś jego leżała sobie niewinnie na mojej. Nie poznając mojego pokoju zaczęłam się rozglądać, gdzie obecnie się znajduję. Dopiero zaś, gdy wspomnienia mi wróciły, uspokoiłam się i szukałam wzrokiem ojca. Stał od przed salą w, której obecnie leżała macocha. Miał podkrążone oczy i walczył, aby nie zasnąć. Biedak widocznie całą noc nie spał, ponieważ martwił się o nią. Widać, że ją bardzo kocha, niestety bez wzajemności. Aż serce mi się ściskało z żalu, gdy widziałam go w takim stanie. Ostrożnie odsunęłam się o d Yuumy, aby go nie obudzić i podeszłam do ojca, kładąc dłoń na jego ramieniu. 
 - W pożądku połóż się, jesteś zbyt zmęczony, aby normalnie funkcjonować. Powinieneś odpocząć. - Spojrzał na mnie zatroskanymi  oczami, lekko przytykając i poszedł się położyć. Ja zaś patrzyłam przed szybę, gdzie leżała sobie spokojnie, śpiąc z ręką na brzuchu. Wyglądała tak niewinnie, jednak kiedy sobie wyobrażałam ją w domu, teraz jak wie, że jest w ciąży będzie grać niewiniątko i zachowywać się jak księżniczka. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. Biorąc telefon sprawdziłam nadawcę to był nikt inny jak Sasuke Uchiha. No tak! Dzisiaj sobota, więc pracę zaczynam wcześniej. Cholera! Kompletnie o niej zapomniałam. Jednak postanowiłam odebrać.
 - Słucham? - Spytałam obojętnie. 
 - No dzień dobry księżniczko! - I w tej chwili chciałam go udusić. - Mam nadzieję, że smacznie spałaś, ale przypominam ci, że jest sobota, a ty właśnie się spóźniasz do nowej pracy! - Palant! 
 - Dobrze o tym wiem, ale obecnie jestem w szpitalu. 
 - ... - Hah ta wiadomość widocznie go zamurowała, bo długo się nie odzywa. - W szpitalu? - Odpowiedział w końcu, łagodniejszym głosem. 
 - Tak i przekaż Itachiemu, że się spóźnimy z Sasorim do pracy. - Odparłam i szybko się rozłączyłam. Nie mam ochoty dalej prowadzić z nim dialogu. 
 - Kto to był? - Spytał zaspanym głosem czerwonowłosy. 
 - Mój ,,trener". - Odparłam obojętnie. Na co się lekko zaśmiał, widocznie rozśmieszyło go stwierdzenie ,,trener". Ale musiałam przyznać, że trafnie stwierdziłam, no bo jak mam go inaczej nazywać? Szef? Nie bo nim jest Itachi. Brat szefa? Nie za bardzo. Przyjaciel? Taaa jasne.  - Musimy iść. - Odparłam, i razem ruszyliśmy w stronę samochodu Sasoriego i pojechaliśmy w stronę kawiarenki Uchihów. 


###Sasuke####
Od rana zastanawiałem się co tym razem wymyślić, aby uprzykrzyć Haruno życie. Mimo, że to nie ja kieruję biznesem, to lubiłem pokazywać nowym, że to nie praca w, której mogą się obijać. Po zjedzeniu śniadania, udałem się na dół, gdzie znajdowała się już cała ekipa, oprócz rodzeństwa Haruno. Z początku myślałem, że jadą, a spóźniając się z powodu korków. Jednak szybko zmieniłem zdanie. Była już godzina od kiedy mieli tu być. Pewnie sobie smacznie śpi w swoim łóżeczku. Ciekawe co powie, gdy ją obudzę. Wziąłem komórkę i miałem już dzwonić, gdy nagle mów brat przyszedł i szukając wzrokiem Sasoriego po pomieszczeniu. Powiedział lekko zmartwionym głosem. 
 - Może coś się stało. - Tak mój brat jak zwykle zbyt miękki. 
 - Zobaczymy. - Powiedziałem i już nacisnąłem zieloną ikonkę, aby do niej zadzwonić, po dłuższym czasie oczekiwania wreszcie odebrała.
 - Słucham? - Spytała obojętnie. 
 - No dzień dobry księżniczko! Mam nadzieję, że smacznie spałaś, ale przypominam ci, że jest sobota, a ty właśnie się spóźniasz do nowej pracy! - Itachi skarcił mnie wzrokiem słysząc jak się do niej odzywam, ale jakoś nic sobie z tego szczególnie nie robiłem. 
 - Dobrze o tym wiem, ale obecnie jestem w szpitalu. - Odpowiedziała jakby nigdy nic.
 - ... - Jak to w szpitalu?! Co ona tam do cholery robi?! No nic uspokój się to pewnie jakieś nieporozumienie. - W szpitalu? - Spytałem łagodniej, aby nie krzyknąć. W sumie to niby czemu tak się nią przejmuję?  To tylko zwykła dziewczyna. Taka jak ponad milion innych. Może oprócz tych włosów ... 
 - Tak i przekaż Itachiemu, że się spóźnimy z Sasorim do pracy. - Powiedziała i się rozłączyła. Ciekawe ...
 - I jak? - Spytał mój brat widząc, że skończyłem właśnie z nią gadać. 
 - Spóźnią się bo są w szpitalu. - Odpowiedziałem obojętnie ruszając w stronę mojego pokoju. Póki nie ma Hruno, nie mam co robić. Wchodząc do czarno-białego pomieszczenia z wieloma oknami, szafą na ubrania, dużym łóżkiem i paroma plakatami przyczepionymi na ścianach, padłem na łóżko, bezczynnie. Co by tu wymyślić, aby zmęczyć trochę tę dziewczynę. Coś czego dziewczyny nie lubią ... hymm ... już mam! 


###Hinata###
Po wykonania porannych czynności, zeszłam na dół, gdzie była już moja młodsza siostra, Neji i pokojówka, która przyniosła mi śniadanie. Byłam już przyzwyczajona do tego, że rodziców nie było przy śniadaniu. Jak zwykle wychodzili wcześnie rano do pracy i wracali późno. Spożywając powoli płatki z mlekiem zastanawiałam się, gdzie by tu dzisiaj iść. Spotkanie z dziewczynami odpada. Bo Sakura jest w pracy, zaś Ino pojechała do kuzynki. Spojrzałam ukradkiem na Nejiego, próbując sobie przypomnieć, co dzisiaj miał robić. Już wiem! Miał iść pograć w kosza z chłopakami. Więc szybko zjadłam śniadanie i ruszyłam do pokoju kuzyna, w którym pewnie przygotowywał się do wyjścia. Zapukałam i po usłyszeniu ,,proszę" weszłam do jego pokoju. Stał przed łóżkiem, gdzie miał torbę i pakował do niej parę pierdół. 
 - Ym ... Neji-san?- Spytałam nieśmiało.
 - Hym? - Odezwał się nie odwracając się w moją stronę. 
 - Idziesz dzisiaj grać w kosza? - Spytałam.
 - Taa, a co? - Spytał obojętnie, kończąc pakowanie. 
 - Mogę iść  z tobą? - Spytałam. Szatyn na chwilę zastygł. I odwrócił się do mnie z przerażonym wzrokiem. O co mu chodzi? To, że każda drużyna jaka ze mną grała, nie przegrała, nie znaczy, że jestem jakimś potworem czy coś. A może? Czasami mnie tak nazywają. 
 - Jesteś tego pewna? Ostatnim razem jak byłaś, poobijałaś wszystkich, zrobiłaś dziurę w osłonie i urwałaś kosz. - To nie moja wina, że grali tak słabo! 
 - No jasne. Poza tym nie mam co robić. - Powiedziałam robiąc słodki uśmieszek, to zawsze na niego działa. Jednak spojrzał na mnie niepewnie. Widocznie wciąż nie był pewny, czy znowu im nie zepsuję boiska. - Spokojnie, obiecuję, że będę się hamować. 
 - No dobrze. - Zgodził się w końcu. 
 - Arigatou! - Krzyknęłam i poszłam się spakować. Po wyjściu z domu, czekał już na mnie, w samochodzie. Jechaliśmy nie długo. Po wejściu na boisko byli już tam Naruto, Shikamaru i ... Tenten? 
 - Ohayo ... - Krzyknął Uzumaki i widząc mnie zastygł, podobnie jak Shikamaru, zaś Kiba i Tenten stali i czekając aż podejdziemy. Widocznie nie wiedzieli, co się stało ostatni jak grałam. 
 - Ohayo Hinata! Też przyszłaś udowodnić tym tępakom, że jesteśmy od nich lepsze? - Spytała szatynka  podbiegając do mnie. 
 - W pewnym sensie ... - Powiedziałam niepewnie.
 - Ah Hinacia już nam pokazała na co ją stać. - Zaśmiał się blondyn kładąc rękę na moim ramieniu. 
 - Och naprawdę? Chętnie to zobaczę. - Zaśmiała się szatynka z kokami. 
 - No dobra czas dobrać się w drużyny. - Powiedział znudzony Shikamaru. - A więc Naruto i Neji vs Hinata i Tenten. Czy ktoś ma coś przeciwko? - Chwila ciszy. - Dobrze, a teraz rozchodzimy się. - Każdy przeszedł na swoją połowę. Zaś Shikamaru wziął piłkę i przeszedł na środek dając znać, aby wybijający ustawili się na miejsca.
 - Ja pójdę, ok? - Powiedziała z uśmiechem.
 - Ok. - Zgodziłam się. Gdy tylko ustawili się, brunet wyrzucił piłkę wysoko i w tym momęcie Tenten przerzuciła na połowę chłopców, jednak nie udało im się jej odebrać, ponieważ szybko ją odebrałam i zaczęłam kierować się w stronę ich kosza. Jednak zanim tam dotarłam chłopcy zdążyli mi zablokować przejście, przez co stanęłam i zaczęłam szybko wyszukiwać wzrokiem Tenten, która stała tuż pod koszem dając mi znak, abym do niej podała. Szybko to zrobiłam i szatynka po otrzymaniu piłki trafiła bez spudłowania do kosza. Później przytrafiło nam się jeszcze parę takich akcji i porażek. Jednak mecz skończył się remisem. Po zakończeniu meczu udaliśmy się do szatni, gdzie znajdowały się łazienki z prysznicami. Bez zastanowienia weszłam do kabiny i puściłam zimną wodę. Wspaniałe uczucie. Przyjemnie się grało z Naruto i ... Nejim. W sumie nie zwracałam za bardzo uwagi na szatyna. Co się bardzo rzadko zdarza. Ach, ale bym teraz bardzo chciała, aby Naruto mnie, gdzieś zaprosił ... szkoda tylko, że to się nigdy nie zdarzy T^T. No, ale cóż. Wyszłam szybko z łazienki i przebrałam się w czyste ubranie. Po wyjściu z pomieszczenia zaczęłam szukać wzrokiem Nejiego, ale nigdzie go nie mogłam zobaczyć. Zdziwiona udałam się w stronę Shikamaru.
 - Hej. - Odparłam trochę cicho. 
 - Co jest? - Spytał zdziwiony spoglądając na mnie.
 - Nie widziałeś, gdzieś Nejiego-sana? 
 - Hymm ... - Zamyślił się na chwilę - ... wydaje mi się, że gdzieś poszedł z Tenten ... - Odpowiedział znudzonym głosem próbując sobie przypomnieć, gdzie się udali. Jakby tak sobie przypomnieć to jej też, nigdzie nie widziałam. 
 - Och. No cóż będę musiała wrócić sama. - I to na nogach, bo zapomniałam kasy -.-'. - Dziękuję, że mi powiedziałeś. - Powiedziałam i zaczęłam udawać się w stronę wyjścia, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do muru, tak abym nie mogła uciec. Zdziwiona spojrzałam na sprawcę. 
 - Ohayo Hinata-chan! - Zauważyłam uśmiechniętą twarz blondyna. 
 - N-Naruto-kun?! - Czułam jak robię się cała czerwona, do tego jego twarz była bardzo blisko mojej, przez co robiło mi się słabo. 
 - Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona. - Spytał kładąc swoją dłoń na moim czole, aby sprawdzić mi temperaturę.
 - T-to nic takiego. - Odpowiedziałam niepewnie odwracając wzrok w inną stronę. 
 - Skoro tak mówisz ... słyszałem, że wracasz sama do domu. Może chcesz, gdzieś się ze mną przejechać? - To żart, prawda? Przecież chłopak w którym kocham się od pierwszej klasy, nie umówił by się ze mną od tak. - No więc? - Spytał po dłuższym czasie ciszy. 
 -  Czemu nie? - Odparłam lekko się uśmiechając. 
 - Super! Choć. 

####Sakura####
Po dotarciu zastałam uśmiechniętego Sasuke siedzącego przy barze i popijającego drinka rozmawiając z jakąś dziewczyną, która siedziała mu na kolanach.
 - O! Sakura już jesteś. - Powiedział z uśmiechem spoglądając na mnie. 
 - To ja pójdę się przebrać. - Powiedziałam obojętnie. Niezbyt chciało mi się patrzyć na Uchihę flirtującego z jakąś dziewczyną. Po otworzeniu szafki znalazłam listę moich dzisiejszych obowiązków.
  1. Odebrać dostawę.
  2. Rozpakować pudła ze schowka.
  3. Pracować przy barku przez dwie godziny.
  4. Zanosić zamówienia przez trzy godziny.
  5. Pozmywać podłogi.
  6. Pozmywać naczynia.
  7. Wysprzątać męską toaletę.

Juhu! Już nie mogę się doczekać. -.-' Po uporaniu się z większością punktów, weszłam do męskiej toalety i  wtedy doznałam szoku. Muszle były całe w brudzie, pisuary w jeszcze gorszym stanie, lustra tak brudne, że nic nie było widać, na podłodze pełno papieru toaletowego ( i to nie tylko czystego ), a na dodatek zapach doprowadzający człowieka do wymiotów. Kiedyś urwę łeb temu Uchihi. Jednak najpierw nada mi się maska, abym tego nie wdychała. Więc udałam się do schowka z rzeczami do sprzątania. Wzięłam wszystko co mi potrzebne i zaczęłam sprzątać. Po uprzątaniu tego wszystkiego zaczęła zbierać rzeczy, gdy nagle zgasło światło. Zdziwiona zaczęłam szukać rękami po ścianie włącznika, gdy nagle ktoś mnie złapał za ramiona i przyciągną do siebie tak abym nie mogła się ruszyć. Próbowałam się wydostać jednak napastnik był o wiele silniejszy. Gdy zaczął ręką grzebać pod sukienką, chciałam krzyczeć jednak zasłonił mi drugą ręką usta. Kiedy ściągną mi majtki i zaczą się bawić moją cipką, zaczęłam cicho jęczeć. Modliłam się aby ktoś wszedł i mi pomógł. Jednak przestałam już w to wątpić kiedy zaczął mi rozpinać sukienkę. Nagle ktoś otworzył drzwi i zaświecił światło.

 - Sasuke. - Szepnęłam ze łzami w oczach. Zdziwiony zaczął mi się przyglądać oraz napastnikowi i nagle zrobił się bardzo poważny, a nawet zły.

 - Orohinaru co robisz z moją pracownicą? - Spytał zły ledwo się powstrzymując, aby się na  niego nie rzucić.
 - Bawię się z nią. Nie widzisz, czy może chcesz się przyłączyć?  - Zapytał z szatańskim uśmieszkiem. 
 - Puść ją! - Krzyknął tak lodowato, że przeszły mnie ciarki.
 - Chcesz się ze mną zabawić smarkaczu? W porządku. Dawno już się nie biłem, a tobą zajmę się później. - Powiedział spoglądając w moją stronę, kiedy upadłam przerażona na kolana. Nie wiedziałam co robić. Patrzyłam tak jak obkładali się pięściami, jednakże było wyraźnie widać kto ma przewagę. Czarnooki tym razem nie miał szans z mężczyzną o czarnych długich włosach związanych w kucyka. Kiedy żółtooki podciął nogi Uchihi, co skończyło się jego upadkiem, wyciągnął nóż i zaczął kierować się w stronę ciężko rannego czarnowłosego opanowało mnie przerażenie. Bez zastanowienia stanęłam przed nim osłaniając go swoim ciałem. Nie obchodziło mnie co się ze mną stanie, może i mnie wkurzał, jednak nawet największemu wrogowi nie życzyłabym takiego bólu, ani tym bardziej śmierci. Nim się zorientowałam stałam przed Sasuke osłaniając go swoim ciałem ze łzami w oczach szepcząc:
 - Onegai ... już dość ... - Cały czas. Czułam na policzkach ściekające powoli łzy. Zdziwiony mężczyzna stał przez chwilę wpatrując się we mnie. Po paru minutach lekko się zaśmiał, schował nóż i odezwał się w stronę Uchihi. 
 - Niezła sztuka ci się trafiła Sasuke. Nie zmarnuj tego. - Powiedział i wyszedł z łazienki zostawiając nas samych. Szczęśliwa upadłam na kolana i zaczęłam płakać ze szczęścia.
 - Dzięki Bogu, to już koniec. - Powiedziałam i dopiero teraz zauważyłam czarnowłosego klęczącego przede mną. Wpatrywał się we mnie lodowatym wzrokiem. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nagle uderzył mnie w policzek, jednak nie za mocno, aby mi nie zrobić zbytniej krzywdy. 
 - Nigdy więcej tego nie rób. - Powiedział szeptem. - A teraz idź doprowadzić się do porządku. - Powiedział dając mi moje normalne ubranie i wskazując kabinę. Całkiem zapomniałam, że nie mam na sobie majtek i mam ściągniętą do połowy sukienkę! Czułam jak robi mi się wielki burak na twarzy.
 - Nie patrz się tak na mnie! - Krzyknęłam dając mi z liścia i uciekłam do kabiny. Po przebraniu nie chciałam wychodzić z kabiny po takim ośmieszeniu. Stałam tak opierając się o zamknięte drzwi zadając sobie pytanie:  ,, I co teraz? " Podczas, gdy on jak zgaduję przemywał wodą swoje rany, sądząc po odgłosie lecącej wody. W końcu postanowiłam zagadać. - S ... Sasuke ... - Zaczęłam niepewnie. Nagle usłyszałam jak staje po drugiej stronie drzwi opierając się o nie. 
 - Hym? - Spytał spokojniejszym głosem, jednak trochę przydołowanym.
 - Skąd znałeś tego mężczyznę? - Wypaliłam pierwsze pytanie, które mnie tak zastanawiało od dłuższego czasu.
 - ... - Brak odpowiedzi -.-. - ... - Halo panie Sasuke? - To był mój nauczyciel ... - Odezwał się  w końcu, trochę smutnym głosem. Ciekawe czemu ... 
 - Dlaczego mi pomogłeś? Myślałam, że za mną nie przepadasz ... - Powiedziałam niepewnie. Sama nawet nie wiem, czemu mu pomogłam ...
 - Sam nie wiem ... czułem, że muszę to zrobić. - Odpowiedział. - Nie mogłem znieść widoku, jak się nad tobą pastwi. - Po jego głosie czułam, że mówi szczerze. Jednak też niepewnie. Nie wytrzymam ego dłużej. Czemu specjalnie dla mnie narażał życie? W odruchu otworzyłam kabinę i przytuliłam go. Zdziwiony stał chwilę w bezruchu. 
 - Proszę, nie postępuj już nigdy tak lekkomyślnie. - Szeptałam mu do ucha ze łzami w oczach. - Prawie straciłeś przez mnie życie. A co by było, gdybyś zginął? - Nie mogłam już powstrzymać łez, dlatego dałam im wypłynąć. On zaś nic nie mówiąc przytulił mnie i pozwolił mi płakać na jego ramieniu.

###Hinata###
Nim się zorientowałam, chodziłam z Naruto po parku, żartują i wygłupiając się jakby nigdy wcześniej. Czułam się przy nim taka szczęśliwa. Miałam uczucie, że mogłabym zrobić wszystko. Nagle spotkaliśmy fontannę, przy której postanowiliśmy odpocząć. Usiedliśmy obok siebie. Nagle jakieś staruszki przeszły obok i z uśmiechem powiedziały.
 - Jaka piękna z was para. -  Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam jak się rumienię, zaś blondyn tylko się zaśmiał i odpowiedział.
 - Dziękujemy. - Spojrzał na mnie i po dłuższym zastanowieniu wsadził rękę do wody i mnie oblał. - Przyda ci się trochę ochłody. Jesteś strasznie czerwona. - Zaśmiał się.
 - Zapłacisz za to! - Krzyknęłam i go ochlapałam. Skończyło się tylko na tym, że mieliśmy całe bluzy mokre i lekko pomoczone włosy, na szczęście tylko to. W sumie było też tak gorąco, że ściągnęliśmy je i przywiązaliśmy do pasa i ruszyliśmy dalej, gdy w oddali było widać stoisko z lodami.
 - LODY!!!! - Krzyknął i pobiegł pędem w stronę stoiska. 
 - Zupełnie jak dziecko. - Zaśmiałam się i pobiegłam za nim.
 - Które by tu wybrać? Czekoladowe, bakaliowe, śmietankowe, malinowe, truskawkowe, cytrynowe ... - Zastanawiał się podczas, gdy ja już dawno kupiłam dwie gałki i czekałam, aż się w końcu zdecyduję. - Jak sądzisz Hinata, które wybrać? - Spytał  spoglądając na mnie maślanymi oczkami i cieknącą ślinką.
 - N ... nie wiem ... - Powiedziałam niepewnie.
 - Wiem! - Powiedział  końcu zdecydowany. - Kupię wszystkie! - Powiedział i zaczął wyciągać pieniądze.
 - ECH?! - Krzyknęłam zdziwiona. - Naruto-kun ... nie uważasz, że to trochę za dużo? - Spytałam niepewnie.
 - No, ale ja je wszystkie lubię! - Powiedział głosem małego chłopca kłócącego się ze swoją matką. 
 - No ... jak tam wolisz ... -  Powiedziałam i tak całą drogę patrzyłam się jak z szybkością wcina lody. Co mnie tutaj najbardziej zdziwiło? To, że zjadł je w pięć minut! 

####Sakura####
Po tym całym zdarzeniu Sasuke postanowił mi dać dzisiaj wolne i zaprosił mnie do siebie. Po wejściu do jego pokoju zauważyłam PORZĄDEK! To chyba pierwszy chłopak u którego jest wszystko wysprzątane. Usiadłam spokojnie na łóżku, podczas gdy on wyłożył się na nim i patrzył się w sufit myśląc nad czymś. Zauważyłam, że od spotkania z tamtym mężczyzną, zachowuje się jakoś inaczej. Pora obudzić naszego pana Uchihę. Położyłam się obok niego, co oczywiście nie zauważył. Co by tu wymyślić? Już wiem! Ostatnio jakiś koleś powiedział, że mam obfity biust. Ciekawe, czy to prawda ;3. Złapałam go za rękę i przytuliłam się do niej, kładąc ją między moimi piersiami. 
 - O robisz? - Spytał się nagle, lekko się rumieniąc.
 - Sprowadzam cię na ziemię. - Odparłam beznamiętnie. - Dziwnie się zachowujesz, od kiedy pobiłeś się z tamtym zbokiem.
 - Wydaje ci się. - Powiedział po dłuższej chwili zastanowienia.
 - Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Załamałeś się po przegranej? - Spojrzałam w jego stronę. Chybato pytanie go nie wzruszyło.
 - Nie zawszę muszę wygrywać. To chyba oczywiste ... - Odparł półprzytomny. Halo? Czy ja aby na pewno rozmawiam z prawdziwym Sasuke Uchihą? Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Zdziwiło mnie najbardziej to, że on całkowicie go zignorował. 
 - Nie zamierzasz odebrać? - Spytałam patrząc mu prosto w oczy.
 - Nie mam ochoty. - Odpowiedział obojętnie. No nie! Wracaj dawny Sasuke! Usiadłam na jego ,,kroczu" położyłam ręce na torsie, spojrzałam mu w oczy i powiedziałam.
 - Słuchaj! Rozumiem, że masz jakieś problemy i nie chcę się do nich mieszać, ale mimo wszystko nie powinieneś się przez nie wyłączać! Więc rusz tą dupę i odbierz telefon! Kto wie może to coś ważnego! - On zaś lekko się uśmiechnął i odpowiedział z cwanym uśmieszkiem. 
 - Skoro tak ci na tym zależy to odbierz. - Powiedział dając mi telefon. Zatkało mnie ... nie lubię wtrącać się w czyjeś życie, ani tym bardziej naruszać jego prywatności. 
 - Na pewno? - Spytałam nieśmiało.
 - Na pewno. - Powiedział z chytrym uśmieszkiem. Raz się żyje.
 - Halo? - Odebrałam. 
 - Yo Sasuke! Zapomniałem ci powiedzieć, że Orohimaru jest od wczoraj w mieście. - Usłyszałam czyiś głos.
 - Przepraszam, ale Sasuke nie może teraz rozmawiać ... - Powiedziałam co tylko mi przyszło do głowy.
 - O! Widzę, że znalazł sobie kolejną ofiarę. - Zażartował głos w telefonie.
 - Nic z tych rzeczy! Nie zamierzam się puszczać z pierwszym lepszym! - Dukałam zakłopotana, i jak widać ta sytuacja go tylko rozśmieszyła.
 - W takim razie, czemu masz teraz w ręku jego telefon? - Spytał podejrzliwie.
 - Bo mu się dupy nie chciało ruszyć, aby odebrać!
 - W to już mogę uwierzyć! - Wreszcie go oświeciło. - W takim razie uważaj na niego, znając go jest na polowaniu, a teraz życzę wam miłej zabawy! - Zaśmiał się i rozłączył.
 - No i jak? - Spytał.
 - Orohimaru jest od wczoraj w mieście. - Powiedziałam i widać, że nie spodobała mu się ta wiadomość. - Nigdy więcej tego nie rób. - Powiedziałam udając obrażoną.
 - Sama chciałaś, żebym odebrał. - Zaśmiał się lekko chowając przy tym zły nastrój. - No już nie gniewaj się. - Powiedział przyciągając moją głowę do jego torsu. Poczułam rumieńce na twarzy. 
 - Nie rozumiem cię. - Powiedziałam i zasnęłam.

##Yuuma##
Podczas, gdy mojemy rodzeństwu udało się uciec z tego durnego szpitala do pracy, ja musiałem towarzyszyć mojemu tacie i słuchać jego histerii. Masakra! Jest taki ślepy. No i mogę się  założyć, że to nie jest jego dziecko, tylko jakiegoś kolesia z którym się ostatnio puszczała. Podczas, gdy w końcu udało mu się ubłagać jakiegoś lekarza, aby go wpuścił do niej zeszedłem do bufetu czegoś się napić.
 - Ohayo Yuuma! Myślałam, że masz dzisiaj wolne! - Usłyszałem znajomy głos, za plecami. Zdziwiony odwróciłem się i ujrzałem moją koleżankę ze szkoły.
 - Ohayo Ia. - Odpowiedziałem i powróciłem do ssania, przez słomkę mojej coli, podczas, gdy ona usiadła obok mnie. Jest to szczupła blondynka o granatowo-czarnych oczach, chodzi ze mną do szkoły, ale jesteśmy w oddzielnych klasach, razem też pracujemy na wolontariacie w tym szpitalu. Jednak bardziej przyjaźnię się z jej bratem Io. - Moja macocha tu leży, zaś ojciec rozpacza czy nic jej nie jest ... - Odpowiedziałem, gdy wyczekiwanym wzrokiem patrzyła się na mnie.
 - A rodzeństwo? - Spytała zdziwiona.
 - W pracy ... - Powiedziałem ze smutną miną kiedy mi się skończyła cola.
 - Saki ma pracę? - Nie dziwię się jej. Sakura już od bardzo dawna nie miała pracy ...
 - Od wczoraj. - Powiedziałem i ruszyłem po dolewkę.
 - Nic się nie zmieniłeś. - Zaśmiała się. - Ja już muszę iść na razie! - Powiedziała i pobiegła.
 - No cóż zostaliśmy sami ... tylko ty i ja ... - Mówiłem do swojej coli i wypiłem szybko do dna. - A jednak zostałem sam. - Powiedziałem i odniosłem do barku szklankę. Po wróceniu na korytarz nie zastałem taty. Na pewno był u tej dziwki. Tak mi go szkoda. Kocha ją z całego serca. Tak samo jak mamę. Nigdy nie zapomnę jego smutku, po stracie mamy. Może i cieszę się gdy jest szczęśliwy, ale to jest bardzo smutne. Mam tego dość. Wracam do domu. Zostawiłem karteczkę na jego kurtce i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Nagle usłyszałem za sobą trąbienie samochodu, odsunąłem się aby mu zrobić miejsce, ale zamiast mnie wyprzedzić stanął koło mnie.
 - Tak jak mówiłam, nigdy się nie zmienisz. - Ujrzałem uśmiechniętą twarz Ii. - Wsiadaj podwiozę cię.
 - Nie trzeba, przystanek jest za zakrętem. - Powiedziałem grzecznie odmawiając.
 - Nalegam. - Powiedziała głosem nieznoszącym odmowy. No cóż tu robić, posłusznie wsiadłem, co jak było widać strasznie ją zadowoliło. Jechaliśmy w ciszy, widać było, że chce coś powiedzieć jednak nie wiedziała jak zacząć temat, ja zaś siedziałem w ciszy patrząc się na mijające widoki za szybą. Niezbyt się tym przejmowałem, resztą nigdy nie przejmuję się zbytnio tym o czym gadają dziewczyny. Po dotarciu rzuciłem zwykłe ,,dzięki" i ruszyłem w stronę domu. Po otwarciu drzwi udałem się do kuchni, wziąłem małą butelkę wody, ruszyłem do swojego pokoju, położyłem się na łóżku i puściłem muzykę na fula.

##Sasori##
Po skończeniu pracy zacząłem szukać mojej ,,małej siostrzyczki", jednakże nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Zaś pytając wszystkich oprócz braci Uchiha, nikt nie wiedział, gdzie się znajduje. Powoli zaczynam się niepokoić, gdzie ta dziewczyna się znajduje?! Po ujrzeniu Itachiego przestawiającego jakieś pudła, ruszyłem w pośpiechu w jego stronę mając nadzieję, że chociaż on to wie.
 - Cześć stary nie widziałeś czasem Saki? - Zdziwiony odwrócił się w moją stronę.
 - Tą z różowymi włosami, nad którą cały czas pastwi się mój braciszek? - Spytał ze sztucznym uśmiechem, kiedy wspomniał o Sasuke.
 - Taaa ... - Dość dobrze to ujął.
 - Wiesz ostatnim razem widziałem ją i Sasuke jak szli na górę, od tamtego czasu, nie widziałem ich więcej ... - Mówił próbując sobie przypomnieć.
 - Dzięki poszukam jej tam. - Powiedziałem i już miłem iść kiedy mnie złapał za ramię.
 - Poczekaj! Idę z tobą muszę o czymś porozmawiać z Sasuke. - Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu i ruszyliśmy na piętro wyżej, gdzie znajdował się ich dom. Sprawdziliśmy już prawie każdy pokój i ani śladu było po nich. Został tylko pokój Sasuke. Zapukaliśmy i po wejściu zastaliśmy ich razem leżących na łóżku. Sakura smacznie sobie spała w ramonach Sasuke podczas, gdy ja szukałem ją z chyba z godzinę!
 - Pójdę ją obudzić. - Szepnąłem i miałem iść, gdy poraz kolejny mnie zatrzymał.
 - Zostaw ją. Może dzisiaj nocować u nas. - Powiedział z uśmiechem i dał znać, abyśmy wyszli z pokoju. Po tym zdarzeniu udałem się niezwłocznie do domu. Jednak zanim wszedłem było słychać głośną muzykę. Pewnie Yuuma już wrócił, postanowiłem wejść do jego pokoju i zapytać się jak było w szpitalu, ale oczywiście sytuacja się powtórzyła i, gdy wszedłem do pokoju on już dawno sobie spał. I nic tu począć udałem się do mojego pokoju, położyłem się na łóżku i tak zakończyłem swój dzień.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ohayo! Przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału, dlatego postanowiłam zrobić troszkę dłuższy rozdział niż poprzednio ( a tak naprawdę za bardzo się rozpisałam i jak widać po opisie przeżyć Yuumy i Sasoriego starałam się zakończyć rozdział XD ). Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Koniecznie zapraszam do komentowania i podzielenia się wrażeniami z nowego rozdziału.