piątek, 3 października 2014

Rozdział 11

####Sakura####
Jedno jest pewne wczoraj dużo się wydarzyło. Jednakże wciąż mnie martwi zachowanie Sasuke po spotkaniu tego całego Orohimaru. Coś tu nie grało ... całą noc dręczyły mnie pytania dotyczące tej dwójki. Znajomi z przeszłości? Może to dziwne, ale czuję się jakby mnie to dotyczyło ... Mniejsza. Nawet jeśli nie chce mi o niczym powiedzieć, nie musi. Bo niby w końcu kim dla niego jestem? Przyjaciółką? Nie! Koleżanką? Nie! Znajomą? No chyba w najlepszym przypadku. Po za tym niby czemu wczoraj mi pomógł? Chciał u mnie zapunktować? Zgrywał księcia wybawcę? To wszystko jest strasznie dziwne! Niedawno mi wróciły wspomnienia, a tu znowu coś się dzieje! Jakby świat specjalnie mi urozmaicał grafik. Mimo wszystko poczekam, aż będzie gotowy i mi o tym powie, a jeśli nie, to nic się nie stanie. No dobra chyba czas powoli wstawać. A no właśnie coś jest nie tak. Pierwszy raz jest mi tak wygodnie jak śpię. Hah aż dupy mi się nie chce ruszyć. Zaraz chwila! Nie pamiętam abym wczoraj wracała do domu, a jeśli tak jest to znaczy, że wciąż jestem w domu mojego ,, księcia ". Niepewnie zaczęłam szukać czegoś ręką, aby się upewnić iż mi się tylko wydaje. Nagle na coś natrafiłam! W dotyku czuć było materiał, jednakże było to zbyt grube i podłużne. Zaraz chwila! Podsumujmy fakty: grube, podłużne i w dotyku czuć było materiał. Cholera nie mówcie, że trzymam ,,to". Przerażona szybko otworzyłam oczy, aby się upewnić, że się mylę. Niestety moje przypuszczenia się sprawdzały. W ręce trzymałam jeden z narządów płciowych Uchihy! Niepewnie zaczęłam odwracać głowę w stronę twarzy chłopaka z nadzieją iż jeszcze śpi. 
 - Nie wiedziałem, że jesteś taka zachłanna. - Powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Już chcesz mi się oddać? 
 - T-to nie tak! - Powiedziałam szybko wstając czując rumieńce na twarzy. 
 - No nie wiem ... - Powiedział i złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę tak aby na mnie leżał. Coraz bardziej się rumieniłam. 
 - Co zamierzasz zrobić? - Spytałam niepewnie nie patrząc mu w oczy. 
 - To zależy tylko od ciebie. - Powiedział bawiąc się moimi włosami. I nagle zaczął mi lizać szyję. Nie spodziewałam się tego po nim! Co mam zrobić? Mózg mi tego zabraniał, lecz ciało wręcz przeciwnie. Leżałam tak bez ruchomo czekając na jego ruch. - Nie sprzeciwiasz się? - Spytał w końcu zdziwiony. - Wczoraj się mu stawiałaś jak tylko mogłaś, a teraz gdy to ja robię ogóle nic nie robisz. 
 - Nie wiem jak to wytłumaczyć ... - Powiedziałam niepewnie. Zrezygnowany wstał i ruszył w stronę drzwi. 
 - Jak będziesz głodna zejdź na dół na śniadanie. - Powiedział i wyszedł. Co się właśnie stało? Czułam jak serce ni strasznie szybko biło. Zakochałam się w nim? Niemożliwie! Nigdy bym się nie zakochała w takim idiocie jak on. To jest niemożliwe. Nie chcę skończyć jako kolejna fanka Uchihy. Proszę nie! Niepewnie zaczęłam wstawać i podeszłam do dużego lustra w pokoju, aby doprowadzić się do ładu. Po czym szybko zeszłam na dół w stronę jadalni. Gdzie czekało już rodzeństwo Uchiha. Błądząc wzrokiem po pokoju natrafiłam na młodszego z rodzeństwa Uchihę i znów mi serce zaczęło bić. Cholera nie dobrze. Jak tak dalej pójdzie będę musiała kryć się przed nim jak ninja. 
 - Ach właśnie zapomniałem ci powiedzieć Sakura. - Powiedział Itachi przerywając niezręczna ciszę. - W niedzielę restauracja jest zamknięta także jeśli będziesz chciała możesz pojechać do miasta pomóc znaleźć garnitur na ślub kuzynki. - Powiedział grzecznie kończąc jeść. 
 - Ciekawa propozycja ... - Powiedziałam zastanawiając się nad wyborem. 
 - Oczywiście nie musisz poświęcać swojego ,,cennego czasu" na robienie takich głupot. - Powiedział oschle brunet, popijający powoli herbatę. 
 - Cóż zaszczycę cię moją osobą pomagając ci szukać tego garniturku. - Powiedziałam starając się odpowiedzieć mu równie oschle. 
 - No to się zbieraj. - Powiedział odkładając naczynia do zmywarki. I wyjął z kieszeni kluczyki. Ja zaś poszłam w jego ślady i odłożyłam naczynia. Zanim weszłam do garażu spojrzałam ukradkiem na Itachiego, który posłał mi spojrzenie mówiące ,,powodzenia". Chyba nie będzie aż tak źle? W końcu jedziemy szukać mu jakiegoś głupiego garnituru. Widząc, że Uchiha czeka na mnie już w samochodzie, wsiadłam i usiadłam obok niego. 
 - Ależ dziękuję za otwarcie drzwi geltemenie. - Powiedziałam ironicznie. On zaś tylko prychnął i odpalił silnik. Jechaliśmy dość szybko. A właśnie zapomniałam powiedzieć jak się dziś ubrałam! Otóż kiedy się doprowadzałam się do porządku zauważyłam moją sportową torbę w której były ubrania na zmianę. Czerwona bluzka na ramiączkach z koronką zakrywającą dekolt, czarne jeansy, czerwone trampki i czerwona opaska. Zdecydowanie mój brat lubi czerwony. Przyglądając się teraz dyskretnie Sasuke zauważyłam iż ubrał granatową bluzę, czarne jeansy i granatowe adidasy. Mimo pozorów wyglądał w tym dobrze. Po dotarciu ruszyliśmy szybko do najbliższego sklepu z garniturami. Co mnie najbardziej zdziwiło brunet sobie spokojnie usiadł, dając mi znać żebym pokazała mu swoje propozycje. Tak jak się spodziewałam  każdy mój wybór mu się nie podobał. 
 - Poddaję się. - Powiedziałam siadając obok niego. - Tobie nic nie pasuje. - Chłopak popatrzył na mnie i poczochrał mi włosy. 
 - Bo szukasz tam gdzie nie potrzeba. - Zaśmiał się i podszedł do jednego z wieszaków. Po kilku minutach wyciągnął czarny lelegancki garnitur. 
 - Wygląda na drogi. - Powiedziałam zniesmaczeniem. 
 - I właśnie takie ma sprawiać wrażenie, spójrz. - Powiedział pokazując mi cenę. Była o połowę tańsza niż myślałam. - Idź przymierz, a ja się porozglądam za czymś innym. - Powiedziałam i ruszyliśmy w przeciwne strony, przez chwilę wzrokiem go odpowadzałam kiedy ujrzałam iż pyta się o coś blondynki z przesadnym makijażem i rozkołtunionymi włosami. Pomyślałam iż chyba nic głupiego nie wymyśli. Podeszłam do jednego z wieszaków znajdujących się blisko kasy i zaczęłam dalej szukać.


##Ino##
Kurczę, że też zapomniałam iż na jutro mam namalować czyiś portret. Z tego powodu musiałam z samego rana biec do sklepu z przyborami artystycznymi. Masakra! A najgorsze jest to iż ten sklep jest na drugim końcu miasta! Przez co musiałam wstawać bardzo wcześnie, aby zdążyć z tym wszystkim. Liceum jest chyba nie dla mnie. Jechałam właśnie autobusem kiedy zauważyłam tego chłopaka co mnie oprowadzał po szkole. Jak on się nazywał ... ach tak! Sai! Ciekawe co tu robi. Z tego co wiem to mieszka zupełnie gdzie indziej. Może zabawię się w szpiega. Niech to! Zapomniałam, że jadę po te durne przybory. Cóż jak tak się mu przyjrzeć z bliska, to nawet ładny jest.  Podeszłam do niego niepewnie.
 - Cześć Sai! - Widocznie z początku mnie nie poznał. Szkoda ... - To ja Ino. Pamiętasz? Oprowadzałeś mnie po szkole pierwszego dnia. - Przypomnij sobie w końcu! 
 - A tak! Już pamiętam! - W końcu go olśniło.
 - Gdzie jedziesz? - Spytałam tak dla zaczepki. No co? W końcu to lepsze niż stanie tak i wpatrywanie się w okno czekając aż w końcu dojadę. 
 - Do sklepu artystycznego. - Powiedział z uśmiechem, nie wiem czy to był wymuszony, czy też nie. Ciężko go rozgryźć. 
 - Ach tak? To śmiesznie się składa, bo ja też. - Powiedziałam z uśmiechem, a przynajmniej próbowałam. I nagle autobus gwałtownie skręcił, a ja wylądowałam w ramionach bruneta. - Gomenasai! - Krzyknęłam szybko 
 - Ostrożnie. - Powiedział kiedy się dziwnym trafem poślizgnęłam. Na szczęście mnie złapał. 
 - Dzisiaj jest jakiś pechowy dzień. - Burknęłam zła.
 - Może nie do końca. - Zaśmiał się. Po paru minutach wysiedliśmy z autobusu i udaliśmy się wzdłuż parku, oglądając przepiękną fontannę.
 - Nie uważasz, że jest tutaj pięknie? - Spytałam patrząc rozmarzonym wzrokiem na park wyobrażając siebie z moim przyszłym mężem i dziećmi jak się tutaj bawimy. 
 - O tym samym pomyślałem. - Powiedział smutnym głosem. 
 - Coś nie tak?  - Spytałam niepewnie. 
 - Hym? Ach nie! Po prostu jest tu za dużo wspomnień. - Powiedział półprzytomnie. Ciekawe co mu się takiego stało.  No nic, chyba nic z niego nie wycisnę ... o! Widać już sklep! Dzięki Bogu. Przy nim cały czas nastaje niezręczna cisza. Wbiegłam szybko do sklepu i skierowałam się w stronę działu z płótnami. ... Cholera! Ile ich tutaj jest! Który wybrać? Myśl ... myśl na pewno pani coś tam mówiła ... 
 - Yyyyyyyy ... - Dukałam kiedy podszedł do mnie Sai i spytał się. 
 - Co zamierzasz namalować? - Spytał się spoglądając na płótna. 
 - Portret na plastykę ... - Powiedziałam zdziwiona spoglądając na niego.
 - W takim razie będzie ci potrzebne to ... to ... to i to. - Powiedział dając mi wszystkie potrzebne rzeczy. 
 - Wow! Skąd tyle wiesz o tym? - Ciężko mi! 
 - Interesuję się sztuką. - Powiedział obojętnie. - Zamierzałem namalować jakiś krajobraz, ale jakoś nie mam weny. - Powiedział podprowadzając mnie do kasy. Chyba nie jest zbyt bystry, bo się jeszcze nie domyślił ile to może ważyć! - Jak chcesz mogę ci pomóc namalować ten cały portret.  - Powiedział i kiedy miałam wziąć zakupy szybko je zabrał i zaczął kierować się w stronę parku. 
 - Zaczekaj! - Krzyknęłam i pobiegłam za nim. Strasznie szybko chodzi. 
 - Więc kogo chcesz namalować? - Spytał nagle kiedy usieliśmy na ławeczce przed fontanną.
 - Sama nie wiem ... nie zastanawiałam się nad tym. - Powiedziałam i zamyśliłam się na chwilę. Kogo by tu namalować ... znając mój talent to kogoś kto się nie obrazi. O wiem! Kuzyna Deidarę! Po prosu kocham mu dokuczać. He he he. 
 - Kuzyna. - Powiedziałam powstrzymując śmiech. 
 - W porządku. Masz jakieś jego zdjęcie? - Spytał się kompeltnie nie wiedząc czemu powstrzymuję śmiech. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeszukiwać zdjęcia. Było tam chyba z milion zdjęć ze mną, Sakurą i Hinatką. Może nie były jakieś piękne, ale były dla mnie ważne. A jest! Zdjęcie z ostatniego spotkania rodzinnego, gdy wszyscy zaczęli się śmiać iż mamy podobne fryzury i cyknęliśmy sobie zdjęcie, tak dla jaj aby zapamiętać to zdarzenie. Po pokazaniu tego Saiowi przestał się kontrolować i wybuchnął śmiechem. - A więc to jest twój kuzyn. - Powiedział ciągle się śmiejąc. Hah. Nawet jest słodki kiedy się śmieje. I potem ja wybuchnęłam razem z nim. Śmialiśmy się na cały park, przez co parę przechodniów się na nas patrzyli uśmiechając się, a inny spoglądali na nas gardzącym wzrokiem. Kiedy się uspokoiliśmy zaczęłam robić kontury głowy, i co jakiś czas poprawiałam błędy które wyznaczał mi Sai. Cóż jedno muszę przyznać po bliskim poznaniu tego chłopaka wydaje się bardzo fajny. Po skończeniu efekt był bardzo zadowalający. Po skończonej pracy Sai zaproponował lody. Oczywiście zgodziłam się bez zastanowienia. W końcu trzeba korzystać z okazji kiedy chłopak proponuje ci lody za jego pieniądze. Patrząc na obraz zauważyłam pewne podobieństwo, powiem więcej wyglądał jak oryginał. Z żalu westchnęłam cicho.  - Coś nie tak? - Spytał przynosząc mi loda.
 - Cóż myślałam, że chociaż trochę się ponabijam z Deidary, a tu nawet nie ma z czego. Ten obraz jest idealny! - Powiedziałam przyglądając się z dokładnością. - Masz prawdziwy talent. - Powiedziałam patrząc na niego z fascynacją. 
 - Ogromnie mi schlebiasz, ale długa droga jeszcze przede mną zanim będę naprawdę dobry. - Powiedział patrząc w niebo.
 - Jednakże dla mnie już jesteś geniuszem artystycznym. - Powiedziałam uśmiechając się do niego promiennie, na co on się zarumienił. Słodko :3. Po zjedzeniu loda z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. - O mój borze już tak późno?! Przecież za godzinę mam partyjkę szachów z Shikamaru. Tym razem muszę go pokonać. - Powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. - Dziękuję za wszystko. - Szepnęłam mu do ucha, wzięłam wszystkie pierdoły i popędziłam w stronę przystanku autobusowego, kiedy nagle złapał mnie za rękę czarnooki.
 - Poczekaj! Odprowadzę cię. Chętnie zobaczę jak Shikamaru pokonuje ... yyy ... przegrywa z tobą. - Dobrze, że się poprawił, bo byłby foch! Kiedy podjechał mój autobus szybko wsiedliśmy i zajęliśmy najbliższe dwa wole miejsca. Przez całą drogę się wygłupialiśmy i śmialiśmy.


####Sakura####
Kurczę jeszcze nigdy w życiu nie wybierałam chłopakowi garnituru i nie mam zielonego pojęcia jaki mógłby się spodobać Sasuke. Po dłuższym czasie zastanowienia jednak postanowiłam dać wybór Sasuke. Ciekawe czy już go przymierzył? Chyba pójdę sprawdzić. Ciekawe jak się ubierze Itachi? Byłoby śmiesznie, gdyby się ubrali jak bliźniaki. W której on jest ... mój Boże tu jest ich chyba z dwadzieścia. Myśl Sakura ...
 - Skończyłaś wreszcie? - Usłyszałam obojętny głos Sasuke dochodzący z ostatniej szatni. Skąd on wiedział, że tu jestem? Podłożył mi jakiś GIPS? Czy co? Obojętnie podeszłam i otworzyłam drzwi. 
 - Taa, ale nic nie znala ... - Zamurowało mnie. W szatni stał Sasuke przed którą tańczyła goła ekspedientka trzymając prawą rękę na jego kroczu. Poznaję ją! To ona mu pomogła znaleźć szatnię. - Przepraszam, że wam przeszkodziłam. - Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam w to uwierzyć. Chłopak, który zaprosił mnie na zakupy i w którym prawdopodobnie się zakochałam, uprawiał sex w przymierzalni, podczas gdy ja głupia szukałam dla niego durnego garnituru. Nie mogłam już więcej powstrzymać łez, więc szybko wybiegłam ze sklepu w stronę toalety. Zanim jednak opuściłam sklep usłyszałam tylko zakłopotany głos Uchihi:
 - Sakura czekaj! To nie tak jak myślisz! - Dupek. Szybko wbiegłam do pierwszej lepszej kabiny, oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Czemu tylko mi się takie rzeczy zdarzają? Utrata wspomnień, przypomnienie ich sobie, próba gwałtu i teraz jeszcze to. Czymś zgrzeszyłam? Jeśli tak to bardzo przepraszam! Gdybym wiedziała, że bym musiała przechodzić przez to w życiu bym tego nie zrobiła. Co teraz zrobić? Pewnie rzucę tą pracę i znajdę sobie lepszą. Lub wyprowadzę się z miasta. Nie chcę go więcej widzieć! Gdy już sie uspokoiłam ruszyłam w stronę najbliższej kawiarni. Skoro już tu jestem to się czegoś napiję na uspokojenie. Po ujrzeniu małej kawiarni z ogródkiem szybko tam podbiegłam. 
 - Co pani zamawia? - Spytał się dość przystojny kelner, gdy tylko usiadłam spokojnie w ogródku.
 - Kawę z mlekiem poproszę.
 - Już się robi.  - Uśmiechnął się życzliwie i odszedł. Ciekawe co robią teraz Ino i Hinata. Pewnie poszły gdzieś do parku przejść się i poplotkować o chłopakach. Jak ja bym chciała być tam teraz z nimi, a zamiast to siedzę sobie i czekam na zamówienie w galerii, gdzie pewnie nadal przebywa ten głupek. Po paru minutach przyszedł kelner z moim zamówieniem. Aaaach jednak nie ma to jak smak dobrej kawusi na uspokojenie. Wprost uwielbiam. A właśnie przypomniało mi się, że zbliża się jesień i jest coraz chłodniej. Przydałby się jakiś cieplutki szalik, ale nie za drogi. Och! Już wiem. W moim ulubionym sklepie zawsze sprzedają świetne ciuchy i to nie za drogie. Może tam teraz pójdę, bo w końcu im szybciej tym lepiej, po za tym nie powinnam przebywać cały czas przebywać w jednym miejscu bo jeszcze się natknę na Sasuke. Skończyłam więc popijać moją kawusię, zapłaciłam i ruszyłam szukać mojego ulubionego sklepu. Z tego co wiem to jest w każdym centrum handlowym. Hah no i jest! Szybko weszłam i udałam się na dział kobiecy. Tak jak myślałam jest ich pełno i to w przeróżnych kolorach. Który wybrać? Wszystkie są śliczne. Hym ...
 - Sakura? Tu jesteś! -  O nie! Tylko nie on. Szybko zaczęłam biegnąć stronę wyjścia omijając go sprawnie i udałam się w stronę dach widząc, że jest daleko w tyle. Nawet nie można w spokoju kupić sobie szalika. Bóg lubi sobie ze mnie żartować, czy tylko mi się wydaje? Lekko zdyszana usiadałam w rogu i zaczęłam nadsłuchiwać czy ktoś nie idzie w moją stronę. Żałosne ukrywam się przed chłopakiem. Gdyby tak mnie ktoś ze znajomych zobaczył spaliłabym się ze wstydu. Zapomniałam nawet o tym jak pocieszał mnie, że znowu się spotkamy (rozdział 7). Mimo woli się uśmiechnęłam. W tedy jeszcze nie myślałam, że coś takiego się kiedyś wydarzy. Ciekwe jakbym zareagowała, gdyby mi ktoś powiedział, że to się przydarzy. Zapewne bym wybuchnęłam ze śmiechu. W sumie to czemu się ukrywam? Chcę uciec od  rzeczywistości? W sumie to pewnie tak. Moje życie od samego początku było do dupy. Nie da się niestety tego ukryć. No dobra czas przestać podkulać ogon i wziąć się w garść, bo tak nie może być. Obojętnie wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy już miałam nacisnąć na klamkę, ktoś mnie uprzedził i uderzył mnie w nos.
 - CHOLERA! - Krzyknęłam wkurzona kiedy zaczęła płynąć krew. Krew? No tak. Kiedyś panicznie się jej bałam. A teraz? Nie wiem czemu, ale czułam spokój i opanowanie. - Uważaj jak chodzisz ... -  Nagle widziałam przed oczami tylko pustkę. Ciekawe czemu? Pewnie zemdlałam przez dzisiejsze zdarzenia. Świetny finał dnia. Chociaż zawsze mogło być gorzej. Co ja gadam wogóle? Przecież gorzej już być nie może. Teraz jedynie czuję bul nosa i jakieś przemiłe ciepło, które mnie otaczało. Już kiedyś je czułam. Było takie ciepłe i miłe. Oprócz tego było mi tak wygodnie i ten zapach wody toaletowej. Zaraz, zaraz. Przecież takiej wody używa tylko ... Sasuke! Nagle szybko otworzyłam oczy i już miałam się podnieść, kiedy złapał mnie za poło i znowu położył na kolanach.
 - Zostań jeszcze tylko tak chwilę. - Powiedział obojętnie spoglądając przed siebie. Teraz zauważyłam, że nadal jesteśmy na dachu.
 - Długo spałam? - Spytałam nadal zła.
 - Jakoś z godzinę. - Nawet na mnie nie spojrzał. Tak mnie kusi, aby wstać jednakże jest mi tak wygodnie. Patrzyłam tak na jego piękną twarz. Był taki spokojny, jakby nie był wśród nas. Ciekwe o czym myśli ... - Co do tego co się stało wcześniej ... - Zaczął niepewnie. Odruchowo wstałam i przyłożyłam mu z liścia.
 - Ty idioto! Skoro przyjechałeś tu żeby się zabawić trzeba było mnie nie brać. A jeśli chciałeś mnie obrazić to ci się udało! - Krzyknęłam zła dając upust łzom. Brunet tylko prychnął zły i ... wziął mnie w ramiona?
 - To nie tak jak myślisz idiotko. - Szepnął spokojnym głosem mi do ucha. - Jak tak bardzo chcesz to mogę ci opowiedzieć jak naprawdę było. Ale najpierw musisz się uspokoić. - Dłużej tego nie mogę już powstrzymać. Wybuchnęłam płaczem bardziej się do niego przytulając. Podczas gdy mi spokojnie tłumaczył. Z jego słów wynika, że wparowała do przymierzalni i zaczęła się przed nim rozbierać. W sumie to by się zgadzało. Przytuliłam się jeszcze bardziej i szepnęłam mu. 
 - Bałam się, że cię stracę. - Widocznie się zarumienił, ponieważ kiedy chciałam odejść i spojrzeć mu w oczy, szybkim ruchem mi to uniemożliwił proszą tylko, abym jeszcze chwilę tak została. Pewnie nie chciał mi pokazywać swojej słabości. Słodko. Jeszcze przez jakiś czas tak zostaliśmy. Kiedy jednak spojrzałam mu w oczy znów zastałam tylko lód i chłód w nich.
 - A właśnie mam coś dla ciebie. - Powiedział dając mi jakąś reklamówkę. Zdziwiona wzięłam ją i tajemniczo spojrzałam do środka. Jednakże szybko się zaczęłam promiennie uśmiechać kiedy zobaczyłam granatowy szalik, który przed niedawno oglądałam. - Taki mały prezent na przeprosiny. - Powiedział odwracając wzrok.
 - Jest śliczny! Skąd wiedziałeś, że właśnie ten chcę? - Spytałam spoglądając na niego podejrzliwie.
 - Widziałem jak go oglądasz. - Kiedy go wzięłam, aby przymierzyć złapał za drugi koniec i obwiązał go sobie kuł szyi. - Nawet ciepły nie? - Spytał przybliżając się na niebezpieczną odległość. Czułąm rumieńce na policzkach. - Dobra czas się zbierać. -Powiedział wstając. - Choć księżniczko, podwiozę cię. - Powiedział maszerując w stronę auta. Lekko zarumieniona szybko się podniosłam i pobiegłam za nim. Co za dzień! Dzisiaj tak wiele się wydarzyło. Zdałam sobie sprawę z tego iż się zakochałam i będę walczyć z całych sił, aby on odwzajemnił moje uczucia do niego. W drodze powrotnej siedzieliśmy cały czas cicho, co jakiś czas spoglądając na siebie. Nuda na maksa. Za to jak tylko wysiadłam z samochodu, zaatakował mnie mały różowowłosy potwór.
 - Gdzieś ty była przez ten czas?! - Cały Yuuma. Kiedy był mały normalnie minuty nie mógł bez mnie przeżyć, a kiedy tylko się kąpałam walił w drzwi z całej siły prosząc mnie, abym się z nim wykąpała. Masakra. 
 - Na zakupach z Sasuke ... - Ledwo co to z siebie wydusiłam, bo tak mnie ściskał, że oddychac nie mogę. Jednak na słowa Sasuke, szybko mnie puścił i zaczął się przyglądać Uchihi jak jakiemuś posągowi z muzeum.
 - Sasuke co? - Spytał się podejrzliwie. - Wiek?
 - Siedemnaście odparł z wyższością. 
 - Status? 
 - Wolny.
 - Ulubiony kolor? - Na co mu takie informacje?
 - Czarny.
 - Jedzenie? 
 - Popcorn.
 - Nazwisko? 
 - Uchiha.
 - Jakie było moje pierwsze pytanie? - Spytał podejrzliwie.
 - ,,Gdzieś ty była przez ten czas?"
 - Dobry jesteś. - Powiedział i oboje wybuchnęli śmiechem. Yuuma jest normalnie jak mały rodzic. Nagle usłyszeliśmy czyiś głos. 
 - Co się tu dzieje? - Spytał zdziwiony Sasori podchodząc z rękami w kieszeniach spodni.
 - Yo Sasori! - Powiedział jakby się znali od zawsze. 
 - Yo Sasuke! - Powiedział stając obok mnie. - Więc?
 - Ucinamy sobie małą pogawędkę z Sasuke. - Powiedział z uśmiechem zielonooki.
 - A ty czasem nie miałeś się uczyć na sprawdzian Yuuma? - Spytał podejrzliwie.
 - Cholera zapomniałem! To na razie! - Powiedział i już go nie było.
 - To ja też będę się zbierał. - Powiedział obojętnie i wsiadł do samochodu. Ja zaś udałam się szybko do mojego pokoju i wykręciłam szybko numer do Ino i Hinaty.


####Sasuke####
Gdy tak pędziłem przez miasto zastanawiałem się co zrobić z natrętem, który wczoraj zaatakował Sakurę. Jak tak dalej będzie może nawet wyjść do większych rękoczynów niż dotąd. Nie znoszę tego gościa. Najpierw molestował moją matkę ukrywając to przed moim tatą, a potem pozbył się obojga. A żeby było jeszcze śmieszniej sąd skazał go za niewinnego. Długo czekałem na to, aby się wreszcie na nim zemścić. Na dodatek ten sukinsyn próbuje w to wplątać niewinnych ludzi. A żeby było mało to mój kochany braciszek nie chce mi pomóc. Heh tylko jak się go tu pozbyć? Znów będę musiał się jakoś uspokoić i jeszcze ta sprawa z Sakurą, jakby brakowało mi problemów. Przynajmniej jeden problem potrafiłem rozwiązać. Jestem żałosny. W końcu w domu. Z niechęcią otwarłem drzwi frontowe. 
 - Wróciłem. - Krzyknąłem niechętnie.
 - Cześć Sasuke. - Powiedział Itachi jakoś dziwnym głosem. - Dobra spokojnie, tylko się nie wściekaj. - Powiedział próbując mnie uspokoić.
 - Przejdź do rzeczy. - Powiedziałem surowo. Dobrze wie, że nienawidzę sekretów.
 - Witaj Sasuke. - Nie wierzę. Ten głos ...
 - Orohimaru! - Powiedziałem odwracając się z zaciśniętymi pięściami.
 - Dawno się nie widzieliśmy.
 - Nie udawaj, że nic się nie stało! Gadaj po co tu przyszedłeś! - Chyba zaraz nie wytrzymam i mu przywalę.
 - Nie twój interes smarkaczu. - Powiedział, ukłonił się i wyszedł.
 - Ja ci dam sukinsynie! - Krzyknąłem i już miałem go zaatakować, jednak w ostatnim momencie Itachi mnie ogłuszył. W sumie to może nawet lepiej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i koniec. Kurczę leciał mi ten rozdział jak krew z nosa. I na dodatek znowu mnie rozkłada. Życzcie mi zdrowia ^O^. I na koniec przepraszam, że rozdział taki krótki.



1 komentarz: