####Sakura####
Można powiedzieć, że prawie wbiegliśmy do naszej sali muzycznej, która jak postanowiliśmy w szybkim marszu będzie nszym drugim domem do zakończenia eliminacji. No tak nie powiedziałam też na czym dokładnie polega ten cały dzień talentów. Chociaż prawidłowo to powinno brzmieć tydzień. Otóż w tym czasie każdego dnia odbywają się eliminacje, które spośród wszystkich startujących uczniów ma wyłonić finalistów, którzy eliminują do konkursu krajowego, a później między krajowego i na sam koniec do między kontynentalnego. Oczywiście trzeba mieć niesłychany talent, co jestem pewna, że posiadamy. Wystarczy tylko go dobrze wyćwiczyć, na co oczywiście potrzeba niezwykle dużo czasu, a nie niecałych 2 miesięcy. Dlatego zaczynając od dzisiaj spędzimy tu każdą przerwę, a po lekcjach większość czasu. Gdy tylko bardziej przyglądałam się chłopakom wydawali się bardziej zdeterminowani. Nawet sam Kakashi-sensei wydawał się być pełen entuzjazmu. Kiedy tylko zapoznaliśmy się z całym sprzętem usiedliśmy spokojnie na ławkach znajdujących się na samym rogu sali.
- Dobrze więc. Może zacznijmy od tego, żeby każdy powiedział, czy umie śpiewać i na jakim instrumencie gra. - Zaczął spokojnie siwowłosy nie podnosząc wzroku znad jakiejś książki.
- Okey, żeby było jasne umiem grać na perkusji, a jeśli chodzi o śpiew mogę śpiewać tylko w razie jakiejś konieczności. - Oznajmił od razu blondyn dając nam znak wzrokiem, że wolałby raczejżadko śpiewać.
- Dobra moja kolej. - Westchnął brunet. - Gitara i potrafię śpiewać, ale sądzę, że śpiewać powinna Sakura. - Odparł spoglądając na mnie z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.
- Potrafię tylko śpiewać i grać na basie. - Zarumieniłam się lekko.
- Wydawało mi się, że widziałem jak kiedyś pogrywałaś na gitarze. - Spojrzał nieco zdziwiony czarnooki.
- Potrafię jedynie zagrać dwa, czy trzy utwory, które pamiętam jeszcze z dzieciństwa. - Spojrzałam przepraszająco na członków zespołu.
- No nic tyle mi wystarczy, aby powiedzieć wam, że brakuje nam tylko człowieka, który mógłby grać na klawiszach. - No tak zupełnie o tym zapomnieliśmy! Zastanawiałam się przez chwilę, aż nagle przypomniało mi się, że widziałam kiedy Saia w mojej starej szkle muzycznej grającego zawodowo na klawiszach. Nagle zerwałam się szybko i wybiegłam szybko z sali, rzucając tylko ,,zaraz wracam". Mam tylko ogromną nadzieję, że jeszcze pamięta jak się gra. Biegłam tak w kierunku biura dyrektorki, gdzie jako jej ,,asystent" powinien się właśnie znajdować. Nie pukając otwarłam szybko drzwi i podbiegłam w stronę lekko zaskoczonego bruneta stojącego obok blondynki, która nic sobie z tego nie robiła.
- Sai! Na miłość boską, powiedz proszę, że potrafisz grać na klawiszach! - Wykrzyknęłam dysząc i trzymając chłopaka za ręce z błagalnym wzrokiem.
- P-potrafię. - Odparł zaskoczony.
- A chciałbyś być w naszej drużynie? - Nic nie odpowiadając kiwnął tylko głową, a ja zaś zaraz po tym spojrzałam wyczekująco na blondynkę.
- Jesteś zupełnie jak twoja matka. - Zaśmiała się lekko na samo wspomnienie swojej zmarłej siostry. A właśnie zapomniałam wam powiedzieć, że Tsunede-sensei jest również moją ciocią. - Idźcie już sobie. - Uśmiechnęła się do nas, a ja szybko odwzajemniłam jej uśmiech i pociągnęłam chłopaka w stronę sali drużyny, gdzie pewnie z niecierpliwością czekają chłopaki i tak jak sądziłam, gdy tylko przekroczyłam próg sali zostałam zaatakowana rozgniewanym tonem chłopców.
- Gdzieś ty do cholery się włóczyła?! - Aż zabawnie jest patrzeć jak zgrani są dzisiaj.
- Gomen, gomen. Ale uwierzcie miałam ogromny powód. A teraz pozwólcie, że przedstawię wam nowego członka temu 7. - Powiedziałam wskazując na bruneta, który jak widać wciąż był zaskoczony rozwojem sytuacji.
- Na klawiszach grać umiesz? - Spytał badawczo Uchiha przyglądając się chłopakowi.
- Tak. - Odparł już odważniej chłopak.
- Świetnie. - Powiedział siwowłosy znad książki. - A teraz zostało tylko do ustalenia, co zamierzacie zaśpiewać. I tak dyskutowaliśmy przez dobrze dwie godziny jak nie lepiej, aż w końcu doszliśmy do kompromisu i mogliśmy w końcu zacząć grać. Poszło nawet lepiej, gdyby nie to, że Sasuke wpros uwielbiał się wszystkiego i wszystkich czepiać. Po skończeniu postanowiliśmy iść całą drużyną na ramen, co było oczywiście propozycją Uzumakiego, aby uczcić nasz pierwszy dzień w zespole. Po dotarciu każdy zamówił swoją ulubioną porcję.
- To jak też jedziecie w przyszłym tygodniu do gorących źródeł? - Zaczęłam temat połykając przy tylm długi makaron.
- No pewnie! - Prawie, że wykrzyknął blondyn. Spojrzałam pytająco na brunetów, którzy siedzieli cicho i spożywali w spokoju.
- Tak. - Odparł chłodno Uchiha.
- Jeszcze nie wiem. - Odparł po chwili również Sai.
- Czemu? Boisz się pokąpać z kolegami z klasy? - Zaatakował nagle Sasuke spoglądając na chłopaka z pogardą.
- Nie wiem czy wytrzymam z tobą przebywanie w jednym pokoju cały tydzień, to wszystko. - Odpowiedział chłopak spokojnie ignorując zaczepkę bruneta. W sumie to nawet nie wiem czemu się tak nie lubią. Spróbuję się dowiedzieć później, ale najpierw ...
- Em ... Sasuke? - Spytałam niepewnie kiedy zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Sakura? - Odparł z lekkim uśmiechem.
- Mogę się zabrać razem z tobą, skoro i tak idę dzisiaj do pracy? - Spytałam niepewnie na spoglądając. Widać było, że przez chwilę się zastanawia.
- Niech będzie. - Odparł i ruszył w stronę drzwi. - Chodź, bo cię tu zostawię. - Odparł obojętnie i ruszył przed siebie podczas, gdy ja z pośpiechem pobiegłam po torbę i popędziłam w jego stronę, aby dotrzymać mu kroku. Miło, że chociaż zaczekał siedząc na motorze ...
- Em ... Sasuke? - Spytałam niepewnie kiedy zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Sakura? - Odparł z lekkim uśmiechem.
- Mogę się zabrać razem z tobą, skoro i tak idę dzisiaj do pracy? - Spytałam niepewnie na spoglądając. Widać było, że przez chwilę się zastanawia.
- Niech będzie. - Odparł i ruszył w stronę drzwi. - Chodź, bo cię tu zostawię. - Odparł obojętnie i ruszył przed siebie podczas, gdy ja z pośpiechem pobiegłam po torbę i popędziłam w jego stronę, aby dotrzymać mu kroku. Miło, że chociaż zaczekał siedząc na motorze ...
####Sasuke####
Jechałem tak w stronę mojego domu, podczas, gdy Sakura kurczowo trzymała mnie za brzuch. Trochę mi to przeszkadzało, ale to nawet słodkie olewając poprzedni fakt. Jednakże niezbyt teraz o tym myślałem. Miałem od jakiegoś złe przeczucie, które nigdy mnie nie myliło. Po dotarciu na miejsce, zauważyłem czyiś samochód zaparkowany na miejscu dla personelu, gości i mieszkańców tego budynku. Jednego mogłem być pewny. Albo Itachi zainwestował w nową brykę, albo mamy niezapowiedzianego gościa. Spojrzałem lekko na różowowłosą, która jakoś widocznie nie zwróciła na to uwagi. No, ale w sumie trudno jej się nie dziwić, pracuje tutaj od zaledwie tygodnia. Jednakże zaczynałem mieć coraz czarniejsze scenariusze kiedy wszedłem do budynku i napotkałem współczujące spojrzenia pracowników. Widząc to prawie wbiegłem do restauracji i oczom nie mogłem uwierzyć. Mój największy wróg w życiu spokojnie chodził po sali w stroju lokaja (czyli w stroju roboczym kawiarenki ;)) i przyjmował z uśmiechem zamówienia od klientów. Zdziwiona moim zachowaniem dziewczyna delikatnie się wychyli zza moich pleców i o mało zawału nie dostała. Cóż się jej dziwić skoro Orochimaru próbował ją niedawno zgwałcić. Kiedy tak widziałem przerażenie w jej oczach, chwyciłem za jej nadgarstek i ruszyłem w kierunku Itachiego gotującego sobie w kuchni.
- Co to ma do cholery znaczyć?! - Krzyknąłem zły.
- Krzyknij jeszcze głośniej, a klientów na wypłoszysz. - Odparł obojętnie mieszając coś w zupie.
- Dlaczego ten dupek tutaj pracuje?! - Powiedziałem z podniesionym głosem przyznając w duchu rację mojemu bratu z tymi klientami.
- Rozmawiałem z nim o tym wczoraj i uwierz mi mam pewne powody, o których nie mogę ci na razie powiedzieć. - Odparł i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, abym, dał mu już spokój. Zrezygnowany ruszyłem w stronę pokoju dla personelu ciągnąc przy tym nadal oszołomioną zielonooką i zamknąłem nas w toalecie, aby nikt nie mógł nas usłyszeć, a widząc to w jakim jest stanie przygwoździłem ją delikatnie do ściany, aby w końcu na mnie spojrzała.
- S-Sasuke? - Spytała zmieszana lekko się rumieniąc.
- Słuchaj ... - Zacząłem niepewnie. - ... do póki czegoś nie wymyślę będę cię bacznie pilnować, aby ci nic nie zrobił, więc nie bój się już okej? - Spytałem spoglądając wyczekująco na dziewczynę, która tylko lekko kiwnęła głową. - A teraz leć się przebrać. - Powiedziałem rozluźniając ręce przywierajace do ściany, aby mogła w spokoju wyjść, lecz ku mojemu zdziwieniu nie zrobiła tego, a wręcz przytuliła się do mnie wtulając głowę w mój tors. - No błagam niedawno byłaś taka bojowa, a teraz? Popatrz na siebie. Wyglądasz jak mały mazgaj. - Powiedziałem lekko się śmiejąc i głaszcząc ją po głowie na co tylko mruknęła. - Myślisz, że on tego nie chciał? Idź lepiej mu pokaż, że się go nie boisz, a nie przytulaj się tutaj do swojego szefa. - Widać było, że trochę ją zmotywowałem, bo odsunęła się powoli ode mnie i wlepiła we mnie ten swój pełen determinacji.
- Masz rację ... ale ... - Zawahała się na chwilę, albo specjalnie przerwała próbując wywołać u mnie niecierpliwość. Sam już do końca nie wiem.
- Ale? - Spytałem lekko zniecierpliwiony.
- Stawiasz mi loda. - Powiedziała uśmiechając się i pokazując mi język, po czym szybko wyszła. Za to właśnie ją lubię. Poszedłem w jej ślad do póki nie zamknęła się w szatni. W sumie to nawet wyszła szybciej niż się spodziewałem.
- Gotowa? - Spytałem i nagle zobaczyłem w jej zielonych oczach determinację.
- Tak! - Odpowiedziała śmiało.
- Jaka zmiana ... - Zagwizdałem i wręczyłem jej w ręce dzisiejszy plan.
- Będę dzisiaj tylko obsługiwać klientów? - Spytała zdziwiona, że nie wręczyłem jej znowu jakieś siłowej pracy w magazynie.
- Będzie mniejsza możliwość, że zaatakuje cię przy ludziach. - Powiedziałem lekko wzdychając. Ona chyba zamiast tego wziąć na serio patrzyła się na mnie z uwielbieniem w oczach.
- Dziękuje! Dziękuje! - Krzyczała rzucając mi się na szyję. Na szczęście reszta dnia nie była taka zła. Nie wliczając oczywiście tego, że Orochimaru bacznie się jej przyglądał, dzięki czemu mogłem być już pewny, że na nią poluje. Pod koniec dnia zauważyłem, że nigdzie nie mogłem zobaczyć Sasoriego, co mnie trochę zdziwiło, bo rzadko się urywał z pracy - no chyba, że miał jakiś naprawdę poważny powód. Kiedy tylko różowłosa zniknęła za drzwiami dla personelu miałem się już udawać w stronę mojego pokoju, ale nagle dziewczyna w popłochu wybiegła z pomieszczenia przytulając się do moich pleców, abym się zatrzymał.
- Zaatakował cię?! - Powiedziałem lekko zły, że pozwoliłem mu na to. Jednak kiedy tylko potrząsnęła przecząco głową lekko się uspokoiłem i odwróciłem w jej stronę. - No to o co chodzi? - Spytałem zdziwiony. Ona zaś tylko ze łzami w oczach pokazała mi wyświetlacz ekranu, gdzie był napisany sms od Sasoriego: ,,Nie wracaj dzisiaj do domu siostra, bo będzie u nas nocował ten sam facet, który cię ostatnio zaatakował. Okazuje się, że jest bratem naszej macochy." Wpatrywałem sie jeszcze przez chwilę w wyświetlacz ekranu do puki Haruno się nie rozpłakała.
- Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się właśnie mi?! - Krzyknęła ze łzami upadając delikatnie na podłogę.Zrezygnowany wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem w stronę byłego pokoju mamy, gdzie położyłem ją na łóżku. Lekko zdezorientowana popatrzyła na mnie oczekując wyjaśnień. Ja zaś tylko wyciągnąłem z szafy jej starą piżamę i rzuciłem w jej stronę.
- Przebierz się. Wpadnę za chwilę. - Odparłem po czym wyszedłem z pokoju i zacząłem się kierować w stronę salonu, gdzie jak zwykle mój straszy brat popijał spokojnie kawę.
- O siema Sasuke, co jest? - Powiedział z uśmiechem widząc mnie w drzwiach.
- Mamy do pogadania Itachi. - Odparłem i zacząłem mu wszystko po kolei wyjaśniać, podaczas gdy on z poważnym wzrokiem mnie wysłuchiwał.
- Rozumiem. Oczywiście nie mam nic przeciwko, aby na jakiś czas u nas zamieszkała, ale co ze szkołą?
- Puki co ją sobie darujemy, mamy coś ważniejszego do załatwienia. - Odparłem z powagą i wyszedłem nie słuchając co ma mi jeszcze do gadania. Delikatnie zapukałem do drzwi i po krótkim i cichym ,,proszę" wszedłem do pokoju, gdzie siedziała różowowłosa z lekko opuchniętymi oczami od płaczu. - Zostaniesz u nas na jakiś czas. - Odparłem w drzwiach i rozglądając się po pokoju, czy niczego jej nie brakuje, jednakże jak się po chwili doczekałem niczego jej nie brakuje. - Idź już spać. - Odparłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju, gdzie po chwili już leżałem w łóżku. Jednakże nie pozwoliły mi zasnąć otwierające się drzwi, jednak niezbyt sobie tym zawracałem głowy do puki nie poczułem czyjejś ręki na plecach, która z pewnością nie należała do Itachiego. Szybko złapałem nieznaną mi dłoń i przytwierdziłem mocno ją do łóżka, zaś drugą ręką ciało napastnika, którym okazała się zdezorientowana dziewczyna.
- T-to tylko ja ... - Szepnęła lekko zawstydzona naszą pozycją. Trudno jej się nie dziwić skoro siedziałem na jej kroczu.
- Kobieto nie strasz mnie tak. - Westchnąłem lekko i położyłem się na niej co wystarczyło, aby spaliła buraka. - Więc co chciałaś? - Szepnąłem zamykając oczy na jej miękkich piersiach.
- Cz-czy mogę z tobą spać ... - Odparła nieśmiało.
- A czemuż to? - Spytałem z lekkim uśmieszkiem.
- B-Bo się ... się ... boję ... - Odparła w końcu nieśmiało. A to nowość, żeby Sakura Haruto się przyznawała, że się boi.
- Hymmm ... niech ci będzie. - Odparłem i przewróciłem się na plecy, ciągnąc za sobą dziewczynę, co spowodowało zamianę ról.
- N-nie jestem za ciężka? - Spytała spoglądając na mnie z tym jej słodkim rumieńcem.
- Cholernie! - Zaśmiałem się. - Nie no dobra nie jesteś. - Odparłem kiedy już zaczęła się tarmosić, aby ze mnie zejść.
- Dobranoc. - Szepnęła cicho zamykając oczy. Kiedy się jej tak przyglądałem wyglądała tak krucho i bezbronnie.
- Dobranoc. - Odparłem oddając się w objęcia morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to pechową 13 mamy za sobą :D.Wiem rozdział trochę do dupy, ale nic nie poradzę na to, że niezbyt wiedziałam co w nim napisać, także z całego serca przepraszam jeśli się wam nie spodobał!!!
- Gotowa? - Spytałem i nagle zobaczyłem w jej zielonych oczach determinację.
- Tak! - Odpowiedziała śmiało.
- Jaka zmiana ... - Zagwizdałem i wręczyłem jej w ręce dzisiejszy plan.
- Będę dzisiaj tylko obsługiwać klientów? - Spytała zdziwiona, że nie wręczyłem jej znowu jakieś siłowej pracy w magazynie.
- Będzie mniejsza możliwość, że zaatakuje cię przy ludziach. - Powiedziałem lekko wzdychając. Ona chyba zamiast tego wziąć na serio patrzyła się na mnie z uwielbieniem w oczach.
- Dziękuje! Dziękuje! - Krzyczała rzucając mi się na szyję. Na szczęście reszta dnia nie była taka zła. Nie wliczając oczywiście tego, że Orochimaru bacznie się jej przyglądał, dzięki czemu mogłem być już pewny, że na nią poluje. Pod koniec dnia zauważyłem, że nigdzie nie mogłem zobaczyć Sasoriego, co mnie trochę zdziwiło, bo rzadko się urywał z pracy - no chyba, że miał jakiś naprawdę poważny powód. Kiedy tylko różowłosa zniknęła za drzwiami dla personelu miałem się już udawać w stronę mojego pokoju, ale nagle dziewczyna w popłochu wybiegła z pomieszczenia przytulając się do moich pleców, abym się zatrzymał.
- Zaatakował cię?! - Powiedziałem lekko zły, że pozwoliłem mu na to. Jednak kiedy tylko potrząsnęła przecząco głową lekko się uspokoiłem i odwróciłem w jej stronę. - No to o co chodzi? - Spytałem zdziwiony. Ona zaś tylko ze łzami w oczach pokazała mi wyświetlacz ekranu, gdzie był napisany sms od Sasoriego: ,,Nie wracaj dzisiaj do domu siostra, bo będzie u nas nocował ten sam facet, który cię ostatnio zaatakował. Okazuje się, że jest bratem naszej macochy." Wpatrywałem sie jeszcze przez chwilę w wyświetlacz ekranu do puki Haruno się nie rozpłakała.
- Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się właśnie mi?! - Krzyknęła ze łzami upadając delikatnie na podłogę.Zrezygnowany wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem w stronę byłego pokoju mamy, gdzie położyłem ją na łóżku. Lekko zdezorientowana popatrzyła na mnie oczekując wyjaśnień. Ja zaś tylko wyciągnąłem z szafy jej starą piżamę i rzuciłem w jej stronę.
- Przebierz się. Wpadnę za chwilę. - Odparłem po czym wyszedłem z pokoju i zacząłem się kierować w stronę salonu, gdzie jak zwykle mój straszy brat popijał spokojnie kawę.
- O siema Sasuke, co jest? - Powiedział z uśmiechem widząc mnie w drzwiach.
- Mamy do pogadania Itachi. - Odparłem i zacząłem mu wszystko po kolei wyjaśniać, podaczas gdy on z poważnym wzrokiem mnie wysłuchiwał.
- Rozumiem. Oczywiście nie mam nic przeciwko, aby na jakiś czas u nas zamieszkała, ale co ze szkołą?
- Puki co ją sobie darujemy, mamy coś ważniejszego do załatwienia. - Odparłem z powagą i wyszedłem nie słuchając co ma mi jeszcze do gadania. Delikatnie zapukałem do drzwi i po krótkim i cichym ,,proszę" wszedłem do pokoju, gdzie siedziała różowowłosa z lekko opuchniętymi oczami od płaczu. - Zostaniesz u nas na jakiś czas. - Odparłem w drzwiach i rozglądając się po pokoju, czy niczego jej nie brakuje, jednakże jak się po chwili doczekałem niczego jej nie brakuje. - Idź już spać. - Odparłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju, gdzie po chwili już leżałem w łóżku. Jednakże nie pozwoliły mi zasnąć otwierające się drzwi, jednak niezbyt sobie tym zawracałem głowy do puki nie poczułem czyjejś ręki na plecach, która z pewnością nie należała do Itachiego. Szybko złapałem nieznaną mi dłoń i przytwierdziłem mocno ją do łóżka, zaś drugą ręką ciało napastnika, którym okazała się zdezorientowana dziewczyna.
- T-to tylko ja ... - Szepnęła lekko zawstydzona naszą pozycją. Trudno jej się nie dziwić skoro siedziałem na jej kroczu.
- Kobieto nie strasz mnie tak. - Westchnąłem lekko i położyłem się na niej co wystarczyło, aby spaliła buraka. - Więc co chciałaś? - Szepnąłem zamykając oczy na jej miękkich piersiach.
- Cz-czy mogę z tobą spać ... - Odparła nieśmiało.
- A czemuż to? - Spytałem z lekkim uśmieszkiem.
- B-Bo się ... się ... boję ... - Odparła w końcu nieśmiało. A to nowość, żeby Sakura Haruto się przyznawała, że się boi.
- Hymmm ... niech ci będzie. - Odparłem i przewróciłem się na plecy, ciągnąc za sobą dziewczynę, co spowodowało zamianę ról.
- N-nie jestem za ciężka? - Spytała spoglądając na mnie z tym jej słodkim rumieńcem.
- Cholernie! - Zaśmiałem się. - Nie no dobra nie jesteś. - Odparłem kiedy już zaczęła się tarmosić, aby ze mnie zejść.
- Dobranoc. - Szepnęła cicho zamykając oczy. Kiedy się jej tak przyglądałem wyglądała tak krucho i bezbronnie.
- Dobranoc. - Odparłem oddając się w objęcia morfeusza.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to pechową 13 mamy za sobą :D.Wiem rozdział trochę do dupy, ale nic nie poradzę na to, że niezbyt wiedziałam co w nim napisać, także z całego serca przepraszam jeśli się wam nie spodobał!!!
Przeczytałam tego bloga już drugi raz, bo kiedyś już go czytałam i nie mam się do czego przyczepić. Treść jest fajna i dobrze się go czyta... Niektóre blogi sąciekawe ale ciężkie do czytania a twój jest świetny
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tego bloga już drugi raz, bo kiedyś już go czytałam i nie mam się do czego przyczepić. Treść jest fajna i dobrze się go czyta... Niektóre blogi sąciekawe ale ciężkie do czytania a twój jest świetny
OdpowiedzUsuń